wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział XII

      Witajcie po tak długiej przerwie!!!
     Tak szczerze to zapomniałam o tym blogu... wybaczcie. Dopiero wczoraj moja przyjaciółka mi o nim przypomniała domagając się kolejnego rozdziału. Więc proszę uprzejmie :D
     Niedługo powinnam wstawić linki do moich nowych opowiadań w klimacie kultury japońskiej (zostałam wciągnięta w oglądanie anime stąd wena na nie).
     Także życzę miłego czytania i czekam na wasze komentarze :* ~ Lisa
***
     Zimowe słońce nieśmiało przebijało się przez gęste chmury. Jego delikatne promienie iskrzyły się odbijane w śniegu, który leżał wszędzie. Było południe. W Dolinie Godryka dzieci ganiały się i rzucały śnieżkami. Pośród nich wąską drużką w czerwonym płaszczu z pochyloną głową szła Hermiona pochłonięta własnymi myślami.  O kim myślała? O tlenionej fretce. Ciągle miała przed oczami karteczkę, którą od niego dostała przed samym wyjazdem do domu.
     Westchnęła. Postanowiła zrobić sobie małą przerwę od niego i skupić myśli na czymś innym. Zastanowiła się, co musi jeszcze zrobić. Po pierwsze ma udekorować choinkę z Wiliamem. Następnie obiecała mu, że upieką razem pierniki oraz ciasto. Uśmiechnęła się, już nie mogła się tego doczekać.
     Nagle na kogoś wpadła. Czyjeś silne dłonie powstrzymały ją od upadku. Spojrzała na swojego wybawcę. Ujrzała niebieskie uczy, które radośnie na nią spoglądały. Złociste włosy wystawały spod szarej czapki. 
-Przepraszam – odezwała się szybko i delikatnie uśmiechnęła. – Zamyśliłam się i nie zauważyłam cię.
     Chłopak się zaśmiał. Puścił ją i przyjrzał się jej dokładnie.
-Ty musisz być córką państwa Dark. Hermiona, prawda?
-Eee…- inteligentniej nie była w stanie odpowiedzieć. Widząc jej delikatne zakłopotanie chłopak wyciągnął do niej dłoń, by się przedstawić.
-Nazywam się Alex Rain. Moi rodzice przyjaźnią się z twoimi. Dużo o tobie słyszałem. Jesteś chodzącą legendą.
-Bez przesady- czuła, że się rumieni. – Zrobiłam po prostu to, co musiałam, ale nie ważne…, w którą stronę idziesz?
-W twoją- odparł z uśmiechem. Ewidentnie zaczynał z nią flirtować.
      Chciała zapomnieć, choć na chwilę o cynicznym arystokracie, więc postanowiła podjąć grę. Ruszyli w kierunku jej domu. Po drodze opowiadali sobie różne rzeczy. Hermiona czuła się wolna. Świetnie jej się z nim rozmawiało. Na tyle dobrze, że pod wpływem impulsu zaprosiła go na herbatę i pieczenie ciasta.   Zgodził się bez wahania.
***
-Przypomnij mi matko…, dlaczego miałem ci towarzyszyć?
-Ponieważ twój ojciec jest zajęty, a obiecałam, że odwiedzę przyjaciółkę przed świętami. Poza tym pomyślałam, że ucieszysz się, bo będziesz miał możliwość spotkania się z Hermioną – Narcyza spoglądała uważnie na swojego syna. Na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Pokręciła głową z dezaprobatą i zapukała. Kątem oka zauważyła, że Draco wciągnął głęboko powietrze do płuc. Uśmiechnęła się pod nosem. Więc jednak mu zależy.
-Witaj Narcyzo- przywitała się pani domu.
-Witaj Lidio. Znasz już mojego syna Dracona, prawda? Towarzyszy mi dziś, chyba nie masz nic przeciwko?
     Obojgu nie uszło uwadze lekkie zakłopotanie pani Dark. Koniec końców wpuściła ich do środka. Lokaj odebrał okrycia, po czym skierowali się do salonu. Rozsiedli się wygodnie na miękkiej sofie, a pokojówka podała herbatę. Nagle do ich uszu dobiegł głos najmłodszego Darka.
-Mionka teraz z nami nie wygrasz!! Alex trzymaj ją!
     Po tych słowach usłyszeli śmiech Hermiony. Pani Malfoy spojrzała pytająco na Lidię, która zaśmiała się tylko. Draco zauważył, że była ewidentnie zdenerwowana i nerwowo spoglądała na niego.
-Cóż… jak słyszycie przygotowania idą pełną parą. Aczkolwiek myślałam, że przy pomocy Alex’a pójdzie im szybciej… -kobieta zauważyła, że młody panicz bacznie się jej przygląda. – Alex jest synem naszych znajomych. Spotkał Hermionę jak wracała do domu i teraz razem pieką ciasta na wigilię…
     Draco wstał. Nie mógł dłużej znieść myśli, że jakiś obcy facet jest w towarzystwie jego Gryfonki. Przeprosił na chwilę obie panie i udał się za dobiegającymi odgłosami śmiechu. Zauważył otwarte drzwi. Stanął w przejściu, a w nim się aż zagotowało. Hermionę trzymał w objęciach Alex, a Wiliam szczęśliwy obsypywał siostrę mąką.
-Przegrałaś! Przegrałaś! – Chłopiec wyglądał na szczęśliwego. Sam był cały w mące. Dziwne, że w ogóle coś widział.
     Jednak Hermiona przestała się śmiać, gdy zobaczyła w drzwiach kuchni Ślizgona. Ta wściekłość wypisana na twarzy, która znikła nagle pod maską arystokratycznego amanta.
-Draco…- Gryfonka była w szoku. Nie spodziewała się, że go tu zastanie. Wyswobodziła się z uścisku Alex’a i podeszła do niego.
     William pomachał przybyłemu gościowi i kontynuował obsypywanie się mąką. Hermiona miała chwilową przerwę.
-Co ty tu robisz?- Spytała podejrzliwie. Nie widziała, że Alex kontem oka ich obserwuje. Za to Malfoy zdawał sobie z tego sprawę.
-Przyszedłem cię zobaczyć- odparł po chwili uśmiechając się cynicznie. Ciężko mu było ukrywać złość. – Mówiłem ci przecież, że będę za tobą podążał, bo lubię patrzeć jak się denerwujesz.
     Hermiona ze złości zacisnęła usta. Chciała przeczesać sobie włosy dłonią, ale gdy je tylko dotknęła poczuła mąkę pod palcami, która spadła jej na ramiona. Westchnęła. Widocznie tak łatwo nie uwolni się od arystokraty.
-Znasz już mojego nowego znajomego Alex’a? Poznaliśmy się dzisiaj…
-I od razu zaprosiłaś go do domu?- Przerwał jej.- Z tej strony cię nie znałem mała Gryfonko. –Niespodziewanie dla niej przyciągnął ją bliżej siebie. Teraz i on miał na sobie mąkę.- Nie widzisz mnie raptem kilka dni i już starasz się pocieszyć? Trzeba było mnie odwiedzić…
     Dziewczyna zaczerwieniła się. W porównaniu z bielą mąki, która była dosłownie wszędzie wyglądała bardzo zabawnie. Jej zielone oczy spoglądały na niego ze słodką złością. Ach… zdążył zapomnieć jak bardzo lubił ją denerwować.
-Niedoczekanie twoje- warknęła. Zaśmiał się.
-Wiesz jak sprawić, by mnie zachęcić – nim zdążyła odpowiedzieć pocałował ją. Szybko i namiętnie, po czym odsunął ją od siebie.
-Widzimy się w święta mała Gryfonko- rzekł i pozostawił ją zaczerwienioną. Był bardzo zadowolony. Pokazał, że należy do niego.  W końcu nie lubił się dzielić.
     Wrócił do salonu, w którym byłą jego rodzicielka. Pożegnał się z gracją tłumacząc, że wypadła mu nagła sprawa i musi pilnie wyjść. Żadna z kobiet nie skomentowała faktu, że był umazany  mąką.  
     Hermiona natomiast stała jak skamieniała. I to by było na tyle, jeśli chodzi o nie myślenie nad tlenioną fretką.  Powoli odwróciła się w stronę pozostałej dwójki. Nawet nie wiedziała, kiedy przestali toczyć ze sobą wojnę z mąką w roli głównej. Chrząknęła.
-To wy w końcu jesteście razem czy nie?- Wiliam potrafił być bardzo bezpośredni.
-Skądże znowu – odparła. – On po prostu uwielbia mnie drażnić.
-Dla mnie to wyglądało zupełnie, na co innego. – Odparł Alex. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny dodał-, bo widzisz… mnie się wydaje, że on po prostu chciał pokazać, że do niego należysz…
-Ja do nikogo nie należ- burknęła zła na siebie, że znowu udało się tlenionej fretce wyprowadzić ją z równowagi.- Wiecie, co? Ja pójdę się teraz wykąpać, a wy tu posprzątacie.
-To niesprawiedliwe- oburzył się Will.
     Dziewczyna tylko pokazała mu język i ze śmiechem pobiegła do swojego pokoju. Musiała się uspokoić. Poszła do łazienki. Zdjęła ciuchy i wlazła pod prysznic. Ciepła woda spływała po niej. Oparła głowę o chłodną ścianę. Przyjemnie koiła rozgrzaną skórę.
     Jej myśli uparcie wracały do wydarzeń sprzed kilku chwil. Na samą myśl o tym jej serce biło szybciej.  Dotyk jego ust… jego dłoni… przeszły ją ciarki. Uparcie próbowała odsunąć od siebie myśli, że tego właśnie pragnie. Nie chciała przyznać, ze chce znowu być w jego ramionach. Czuć jego zapach…
     Potrząsnęła głową odsuwając na bok kosmate myśli, które ukazywały się jej pod zamkniętymi powiekami niczym wizje przyszłości.  Skierowała twarz po strumień wody. Musiała coś z tym zrobić. Dryfowanie pomiędzy tym, co się wydaje, a tym, co rzeczywiste i ulotne jest męczące na dłuższą metę.
     Po niedługim czasie wyszła spod prysznica. Wytarła się, a włosy owinęła mniejszym ręcznikiem. Natomiast większym owinęła swoje ciało i wyszła z łazienki. Uszykowała sobie rzeczy i ubrała się, po czym jednym machnięciem różdżki wysuszyła włosy. Związała je w kitkę. Nałożyła delikatny makijaż i wyszła z pokoju.
***
     Malfoy siedział wygodnie w fotelu popijając bursztynowy płyn. Koszulę miał rozpiętą. Wpatrywał się w ogień płonący w kominku. Wolną ręką zmierzwił włosy sprawiając, że były w jeszcze większym nieładzie.
-Przestań o tym myśleć Smoku- Blaise siedział w drugim skórzanym fotelu również popijając Whisky.
-Łatwo powiedzieć Diable- burknął nadąsany. – Ten cały Alex z pewnością będzie się do niej przystawiać. Zwłaszcza podczas przyjęcia wigilijnego.
-Przecież ty też tam będziesz- zauważył czarnoskóry. – Spraw, żeby po prostu zawsze być przy niej. Nie odstępuj jej na krok.
-Ech… chciałbym, ale to będzie jej pierwsze przyjecie. Pozna sporo nowych osób. Później są tańce, więc pewnie będzie tańczyć ze wszystkimi nęcąc mnie swoją figurą. Pewnie spotka kogoś, w kim zakocha się od pierwszego wejrzenia i wyjedzie z nim za granicę. Założy rodzinę i będę czytał w Proroku Codziennym jak to Panna-Ja-Wiem-Wszystko jest szczęśliwa i że spodziewa się kolejnego dziecka, a ja będę siedział sam zapatrzony w jej zdjęcie. Popadnę w depresje i będzie ze mną na tyle źle, że trafie do Munga i mnie tam zamkną do końca życia. Będę tam tkwić wiele lat, aż w końcu dotrze do mnie, że mnie nie odwiedzi i umrę samotnie leżąc w łóżku. Nawet nie przyjdzie na mój pogrzeb… Ała!
     Zabini rzucił w przyjaciela książką, którą znalazł pod ręką. Nie mógł znieść jego użalania się zwłaszcza, że to było wielce niepodobne do niego.
-Przedstawiłeś bardzo pesymistyczny scenariusz.- Westchnął. – Jesteś Draco Malfoy, a Malfoy’owie nie użalają się nad sobą, tylko zdobywają to, czego chcą. To, że tym razem masz pod górkę i nie podano Ci Hermiony na srebrnym talerzu to nie powód, aby się załamywać. Jest warta tego, aby się o nią starać.
     Ślizgon odchylił głowę do tyłu przymykając oczy.
-Musiałeś mnie rzucić książką? Nie mogła to być poduszka?
-Wtedy, by to nie zadziałało-odparł ze śmiechem Blaise.
***
     Już dłuższą chwilę przyglądała się w lustrze. Było już po kolacji wigilijnej i już zjeżdżali się goście na przyjęcie. Najchętniej to by się położyła i poszła spać. Nie rozumiała, po co jej ojciec zorganizował coś takiego. Nie widziała w tym sensu. Przekrzywiła głowę.  Jej odbicie zrobiło to samo. Miała na sobie czerwoną sukienkę na ramiączkach, która opinała jej talię. Tiulowy dół mienił się delikatnie. Czarne szpilki podkreślały jej długie nogi.  Włosy miała wysoko upięte. Kosmyki, które tym razem specjalnie były wyjęte były zakręcone. Makijaż mocniejszy niż zazwyczaj uwydatniał jej oczy.  Czerwona szminka na ustach stanowiła wspaniały kontrast do jej śnieżnobiałych zębów.
     Zakręciła się przed lustrem i stwierdziwszy, że wszystko jest takie, jakie powinno być wyszła z pokoju. Podeszła do schodów. Słyszała spokojną melodię dobywającą się tak naprawdę z nikąd. Położyła rękę na balustradzie i zaczęła powoli schodzić. Czuła się niezręcznie. Nawet nie wiedziała, kiedy wszyscy zaczęli na nią patrzeć. Zeszła na sam dół, gdzie czekali na nią rodzice, którzy zaczęli ją przedstawiać innym.
     Gdy myślała, że już wszyscy zastali jej przedstawieni zjawiał się ktoś nowy. Gdy się trochę rozluźniło schowała się za zasłonę przy oknie chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie wiedziała, kiedy znalazł się obok niej Alex.
-Nie ładnie tak uciekać – uśmiechnął się delikatnie.
-Za dużo tych ludzi- stwierdziła. – Patrzą się na mnie jakoś tak podejrzliwie.
-Patrzą się, bo wyglądasz ślicznie w tej sukience.
Zaśmiała się. Nie wiedziała, kiedy chłopak zbliżył się do niej.
-Spójrz w górę Hermiono- dziewczyna spojrzała i ujrzała jemiołę.   Spuściła wzrok i napotkała niebieskie tęczówki jej nowego znajomego. Wiedziała, co to oznacza. Czy miała coś przeciwko? Niekoniecznie.
     Jego twarz powoli się do niej zbliżała, gdy przymknęła oczy czekając na to, co ma za chwilę nastąpić oczami wyobraźni ujrzała tlenioną fretkę. Nagle ktoś ją pociągnął za rękę i niewiadomo, kiedy znalazła się na środku przestrzennego salonu, z którego zniknęły wszystkie meble i tańczyły inne pary.
     Jej zielone oczy spotkały się z stalowoszarymi Malfoy'a. Zaczęli tańczyć.
-Draco?- Spytała głupio. –Jak… kiedy….?
     Nie potrafiła sensownie złożyć zdania. Chłopak zakręcił nią do rytmu piosenki i sprawił, że była teraz bardzo blisko niego.
-Spokojnie mała Gryfonko. –Odparł. – Jestem już przy tobie.
-Zachowujesz się jakbyś był moim prześladowcą- odparła zirytowana.
-Może nim jestem?- Spytał retorycznie.
     Spojrzała na niego z politowaniem. Za to on ze szczerym uśmiechem, co ją wybiło z równowagi. Gdy się tak uśmiechał wyglądał po prostu bosko… był taki przystojny… tańczyli ze sobą bardzo długo. Prawie nie robili przerw. Draco spojrzeniem odganiał potencjalnych adoratorów, a ona udawała, ze tego nie widzi.
     Dochodziła północ.
-Chodź ze mną- powiedział i nie czekając na jej odpowiedź wyprowadził ją na dwór. Właśnie zaczął padać śnieg.
     Hermionie było zimno, więc bez słowa sprzeciwu przyjęła marynarkę Ślizgona. Szli ośnieżoną ścieżką. Musiała się go przytrzymywać, żeby się nie wywrócić. Miała już dość szpilek.
-Gdzie ty mnie chcesz zaprowadzić?
-Zapomniałaś już? Przecież jestem twoim prześladowcą. Uprowadzam cię, aby niecnie wykorzystać.
     Mówiąc to zatrzymał się.
-Jesteś jakiś inny-stwierdziła po chwili.- Udajesz, czy taki jesteś naprawdę?
-Sama znajdź odpowiedź – odparł. - Poza tym mam ci coś bardo ważnego do powiedzenia. – Objął ją jeszcze bardziej i nachylił się nad nią. – Wesołych świąt mała Gryfonko.
     Pierwszy raz słyszała w jego głosie tyle czułości. Przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele. Tego wieczoru był dla niej wyjątkowo miły, więc i ona dla niego też była milsza niż zazwyczaj. Uśmiechnęła się do niego.
-Wzajemnie Draco…
     Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jak on to miał w zwyczaju przerwał jej pocałunkiem. Tym razem z wielką żarliwością go odwzajemniła. Jakby nie patrzeć kilka drinków robi swoje…, gdy się w końcu od siebie oderwali obojgu brakowało tchu. Dopiero po chwili dotarło do nich, że w oddali słychać bicie dzwonu sygnalizującego północ.
     Malfoy dotykał jedną dłonią jej policzka. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie. Czuł dziwny wewnętrzny spokój, jakby w końcu znalazł to, czego szukał przez całe życie. Swojego świata, swojego miejsca, swojego serca i duszy.
-Wracajmy już- powiedziała Mionka.

-Za chwilę –odparł. Objął ją bardziej wtulając się w jej szyję. – Pozwól mi tak zostać jeszcze chwilę dłużej… pozwól mi czuć…

Ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla Ciebie to raptem kilka chwil - dla mnie mnóstwo motywacji :)