wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział XII

      Witajcie po tak długiej przerwie!!!
     Tak szczerze to zapomniałam o tym blogu... wybaczcie. Dopiero wczoraj moja przyjaciółka mi o nim przypomniała domagając się kolejnego rozdziału. Więc proszę uprzejmie :D
     Niedługo powinnam wstawić linki do moich nowych opowiadań w klimacie kultury japońskiej (zostałam wciągnięta w oglądanie anime stąd wena na nie).
     Także życzę miłego czytania i czekam na wasze komentarze :* ~ Lisa
***
     Zimowe słońce nieśmiało przebijało się przez gęste chmury. Jego delikatne promienie iskrzyły się odbijane w śniegu, który leżał wszędzie. Było południe. W Dolinie Godryka dzieci ganiały się i rzucały śnieżkami. Pośród nich wąską drużką w czerwonym płaszczu z pochyloną głową szła Hermiona pochłonięta własnymi myślami.  O kim myślała? O tlenionej fretce. Ciągle miała przed oczami karteczkę, którą od niego dostała przed samym wyjazdem do domu.
     Westchnęła. Postanowiła zrobić sobie małą przerwę od niego i skupić myśli na czymś innym. Zastanowiła się, co musi jeszcze zrobić. Po pierwsze ma udekorować choinkę z Wiliamem. Następnie obiecała mu, że upieką razem pierniki oraz ciasto. Uśmiechnęła się, już nie mogła się tego doczekać.
     Nagle na kogoś wpadła. Czyjeś silne dłonie powstrzymały ją od upadku. Spojrzała na swojego wybawcę. Ujrzała niebieskie uczy, które radośnie na nią spoglądały. Złociste włosy wystawały spod szarej czapki. 
-Przepraszam – odezwała się szybko i delikatnie uśmiechnęła. – Zamyśliłam się i nie zauważyłam cię.
     Chłopak się zaśmiał. Puścił ją i przyjrzał się jej dokładnie.
-Ty musisz być córką państwa Dark. Hermiona, prawda?
-Eee…- inteligentniej nie była w stanie odpowiedzieć. Widząc jej delikatne zakłopotanie chłopak wyciągnął do niej dłoń, by się przedstawić.
-Nazywam się Alex Rain. Moi rodzice przyjaźnią się z twoimi. Dużo o tobie słyszałem. Jesteś chodzącą legendą.
-Bez przesady- czuła, że się rumieni. – Zrobiłam po prostu to, co musiałam, ale nie ważne…, w którą stronę idziesz?
-W twoją- odparł z uśmiechem. Ewidentnie zaczynał z nią flirtować.
      Chciała zapomnieć, choć na chwilę o cynicznym arystokracie, więc postanowiła podjąć grę. Ruszyli w kierunku jej domu. Po drodze opowiadali sobie różne rzeczy. Hermiona czuła się wolna. Świetnie jej się z nim rozmawiało. Na tyle dobrze, że pod wpływem impulsu zaprosiła go na herbatę i pieczenie ciasta.   Zgodził się bez wahania.
***
-Przypomnij mi matko…, dlaczego miałem ci towarzyszyć?
-Ponieważ twój ojciec jest zajęty, a obiecałam, że odwiedzę przyjaciółkę przed świętami. Poza tym pomyślałam, że ucieszysz się, bo będziesz miał możliwość spotkania się z Hermioną – Narcyza spoglądała uważnie na swojego syna. Na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Pokręciła głową z dezaprobatą i zapukała. Kątem oka zauważyła, że Draco wciągnął głęboko powietrze do płuc. Uśmiechnęła się pod nosem. Więc jednak mu zależy.
-Witaj Narcyzo- przywitała się pani domu.
-Witaj Lidio. Znasz już mojego syna Dracona, prawda? Towarzyszy mi dziś, chyba nie masz nic przeciwko?
     Obojgu nie uszło uwadze lekkie zakłopotanie pani Dark. Koniec końców wpuściła ich do środka. Lokaj odebrał okrycia, po czym skierowali się do salonu. Rozsiedli się wygodnie na miękkiej sofie, a pokojówka podała herbatę. Nagle do ich uszu dobiegł głos najmłodszego Darka.
-Mionka teraz z nami nie wygrasz!! Alex trzymaj ją!
     Po tych słowach usłyszeli śmiech Hermiony. Pani Malfoy spojrzała pytająco na Lidię, która zaśmiała się tylko. Draco zauważył, że była ewidentnie zdenerwowana i nerwowo spoglądała na niego.
-Cóż… jak słyszycie przygotowania idą pełną parą. Aczkolwiek myślałam, że przy pomocy Alex’a pójdzie im szybciej… -kobieta zauważyła, że młody panicz bacznie się jej przygląda. – Alex jest synem naszych znajomych. Spotkał Hermionę jak wracała do domu i teraz razem pieką ciasta na wigilię…
     Draco wstał. Nie mógł dłużej znieść myśli, że jakiś obcy facet jest w towarzystwie jego Gryfonki. Przeprosił na chwilę obie panie i udał się za dobiegającymi odgłosami śmiechu. Zauważył otwarte drzwi. Stanął w przejściu, a w nim się aż zagotowało. Hermionę trzymał w objęciach Alex, a Wiliam szczęśliwy obsypywał siostrę mąką.
-Przegrałaś! Przegrałaś! – Chłopiec wyglądał na szczęśliwego. Sam był cały w mące. Dziwne, że w ogóle coś widział.
     Jednak Hermiona przestała się śmiać, gdy zobaczyła w drzwiach kuchni Ślizgona. Ta wściekłość wypisana na twarzy, która znikła nagle pod maską arystokratycznego amanta.
-Draco…- Gryfonka była w szoku. Nie spodziewała się, że go tu zastanie. Wyswobodziła się z uścisku Alex’a i podeszła do niego.
     William pomachał przybyłemu gościowi i kontynuował obsypywanie się mąką. Hermiona miała chwilową przerwę.
-Co ty tu robisz?- Spytała podejrzliwie. Nie widziała, że Alex kontem oka ich obserwuje. Za to Malfoy zdawał sobie z tego sprawę.
-Przyszedłem cię zobaczyć- odparł po chwili uśmiechając się cynicznie. Ciężko mu było ukrywać złość. – Mówiłem ci przecież, że będę za tobą podążał, bo lubię patrzeć jak się denerwujesz.
     Hermiona ze złości zacisnęła usta. Chciała przeczesać sobie włosy dłonią, ale gdy je tylko dotknęła poczuła mąkę pod palcami, która spadła jej na ramiona. Westchnęła. Widocznie tak łatwo nie uwolni się od arystokraty.
-Znasz już mojego nowego znajomego Alex’a? Poznaliśmy się dzisiaj…
-I od razu zaprosiłaś go do domu?- Przerwał jej.- Z tej strony cię nie znałem mała Gryfonko. –Niespodziewanie dla niej przyciągnął ją bliżej siebie. Teraz i on miał na sobie mąkę.- Nie widzisz mnie raptem kilka dni i już starasz się pocieszyć? Trzeba było mnie odwiedzić…
     Dziewczyna zaczerwieniła się. W porównaniu z bielą mąki, która była dosłownie wszędzie wyglądała bardzo zabawnie. Jej zielone oczy spoglądały na niego ze słodką złością. Ach… zdążył zapomnieć jak bardzo lubił ją denerwować.
-Niedoczekanie twoje- warknęła. Zaśmiał się.
-Wiesz jak sprawić, by mnie zachęcić – nim zdążyła odpowiedzieć pocałował ją. Szybko i namiętnie, po czym odsunął ją od siebie.
-Widzimy się w święta mała Gryfonko- rzekł i pozostawił ją zaczerwienioną. Był bardzo zadowolony. Pokazał, że należy do niego.  W końcu nie lubił się dzielić.
     Wrócił do salonu, w którym byłą jego rodzicielka. Pożegnał się z gracją tłumacząc, że wypadła mu nagła sprawa i musi pilnie wyjść. Żadna z kobiet nie skomentowała faktu, że był umazany  mąką.  
     Hermiona natomiast stała jak skamieniała. I to by było na tyle, jeśli chodzi o nie myślenie nad tlenioną fretką.  Powoli odwróciła się w stronę pozostałej dwójki. Nawet nie wiedziała, kiedy przestali toczyć ze sobą wojnę z mąką w roli głównej. Chrząknęła.
-To wy w końcu jesteście razem czy nie?- Wiliam potrafił być bardzo bezpośredni.
-Skądże znowu – odparła. – On po prostu uwielbia mnie drażnić.
-Dla mnie to wyglądało zupełnie, na co innego. – Odparł Alex. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny dodał-, bo widzisz… mnie się wydaje, że on po prostu chciał pokazać, że do niego należysz…
-Ja do nikogo nie należ- burknęła zła na siebie, że znowu udało się tlenionej fretce wyprowadzić ją z równowagi.- Wiecie, co? Ja pójdę się teraz wykąpać, a wy tu posprzątacie.
-To niesprawiedliwe- oburzył się Will.
     Dziewczyna tylko pokazała mu język i ze śmiechem pobiegła do swojego pokoju. Musiała się uspokoić. Poszła do łazienki. Zdjęła ciuchy i wlazła pod prysznic. Ciepła woda spływała po niej. Oparła głowę o chłodną ścianę. Przyjemnie koiła rozgrzaną skórę.
     Jej myśli uparcie wracały do wydarzeń sprzed kilku chwil. Na samą myśl o tym jej serce biło szybciej.  Dotyk jego ust… jego dłoni… przeszły ją ciarki. Uparcie próbowała odsunąć od siebie myśli, że tego właśnie pragnie. Nie chciała przyznać, ze chce znowu być w jego ramionach. Czuć jego zapach…
     Potrząsnęła głową odsuwając na bok kosmate myśli, które ukazywały się jej pod zamkniętymi powiekami niczym wizje przyszłości.  Skierowała twarz po strumień wody. Musiała coś z tym zrobić. Dryfowanie pomiędzy tym, co się wydaje, a tym, co rzeczywiste i ulotne jest męczące na dłuższą metę.
     Po niedługim czasie wyszła spod prysznica. Wytarła się, a włosy owinęła mniejszym ręcznikiem. Natomiast większym owinęła swoje ciało i wyszła z łazienki. Uszykowała sobie rzeczy i ubrała się, po czym jednym machnięciem różdżki wysuszyła włosy. Związała je w kitkę. Nałożyła delikatny makijaż i wyszła z pokoju.
***
     Malfoy siedział wygodnie w fotelu popijając bursztynowy płyn. Koszulę miał rozpiętą. Wpatrywał się w ogień płonący w kominku. Wolną ręką zmierzwił włosy sprawiając, że były w jeszcze większym nieładzie.
-Przestań o tym myśleć Smoku- Blaise siedział w drugim skórzanym fotelu również popijając Whisky.
-Łatwo powiedzieć Diable- burknął nadąsany. – Ten cały Alex z pewnością będzie się do niej przystawiać. Zwłaszcza podczas przyjęcia wigilijnego.
-Przecież ty też tam będziesz- zauważył czarnoskóry. – Spraw, żeby po prostu zawsze być przy niej. Nie odstępuj jej na krok.
-Ech… chciałbym, ale to będzie jej pierwsze przyjecie. Pozna sporo nowych osób. Później są tańce, więc pewnie będzie tańczyć ze wszystkimi nęcąc mnie swoją figurą. Pewnie spotka kogoś, w kim zakocha się od pierwszego wejrzenia i wyjedzie z nim za granicę. Założy rodzinę i będę czytał w Proroku Codziennym jak to Panna-Ja-Wiem-Wszystko jest szczęśliwa i że spodziewa się kolejnego dziecka, a ja będę siedział sam zapatrzony w jej zdjęcie. Popadnę w depresje i będzie ze mną na tyle źle, że trafie do Munga i mnie tam zamkną do końca życia. Będę tam tkwić wiele lat, aż w końcu dotrze do mnie, że mnie nie odwiedzi i umrę samotnie leżąc w łóżku. Nawet nie przyjdzie na mój pogrzeb… Ała!
     Zabini rzucił w przyjaciela książką, którą znalazł pod ręką. Nie mógł znieść jego użalania się zwłaszcza, że to było wielce niepodobne do niego.
-Przedstawiłeś bardzo pesymistyczny scenariusz.- Westchnął. – Jesteś Draco Malfoy, a Malfoy’owie nie użalają się nad sobą, tylko zdobywają to, czego chcą. To, że tym razem masz pod górkę i nie podano Ci Hermiony na srebrnym talerzu to nie powód, aby się załamywać. Jest warta tego, aby się o nią starać.
     Ślizgon odchylił głowę do tyłu przymykając oczy.
-Musiałeś mnie rzucić książką? Nie mogła to być poduszka?
-Wtedy, by to nie zadziałało-odparł ze śmiechem Blaise.
***
     Już dłuższą chwilę przyglądała się w lustrze. Było już po kolacji wigilijnej i już zjeżdżali się goście na przyjęcie. Najchętniej to by się położyła i poszła spać. Nie rozumiała, po co jej ojciec zorganizował coś takiego. Nie widziała w tym sensu. Przekrzywiła głowę.  Jej odbicie zrobiło to samo. Miała na sobie czerwoną sukienkę na ramiączkach, która opinała jej talię. Tiulowy dół mienił się delikatnie. Czarne szpilki podkreślały jej długie nogi.  Włosy miała wysoko upięte. Kosmyki, które tym razem specjalnie były wyjęte były zakręcone. Makijaż mocniejszy niż zazwyczaj uwydatniał jej oczy.  Czerwona szminka na ustach stanowiła wspaniały kontrast do jej śnieżnobiałych zębów.
     Zakręciła się przed lustrem i stwierdziwszy, że wszystko jest takie, jakie powinno być wyszła z pokoju. Podeszła do schodów. Słyszała spokojną melodię dobywającą się tak naprawdę z nikąd. Położyła rękę na balustradzie i zaczęła powoli schodzić. Czuła się niezręcznie. Nawet nie wiedziała, kiedy wszyscy zaczęli na nią patrzeć. Zeszła na sam dół, gdzie czekali na nią rodzice, którzy zaczęli ją przedstawiać innym.
     Gdy myślała, że już wszyscy zastali jej przedstawieni zjawiał się ktoś nowy. Gdy się trochę rozluźniło schowała się za zasłonę przy oknie chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie wiedziała, kiedy znalazł się obok niej Alex.
-Nie ładnie tak uciekać – uśmiechnął się delikatnie.
-Za dużo tych ludzi- stwierdziła. – Patrzą się na mnie jakoś tak podejrzliwie.
-Patrzą się, bo wyglądasz ślicznie w tej sukience.
Zaśmiała się. Nie wiedziała, kiedy chłopak zbliżył się do niej.
-Spójrz w górę Hermiono- dziewczyna spojrzała i ujrzała jemiołę.   Spuściła wzrok i napotkała niebieskie tęczówki jej nowego znajomego. Wiedziała, co to oznacza. Czy miała coś przeciwko? Niekoniecznie.
     Jego twarz powoli się do niej zbliżała, gdy przymknęła oczy czekając na to, co ma za chwilę nastąpić oczami wyobraźni ujrzała tlenioną fretkę. Nagle ktoś ją pociągnął za rękę i niewiadomo, kiedy znalazła się na środku przestrzennego salonu, z którego zniknęły wszystkie meble i tańczyły inne pary.
     Jej zielone oczy spotkały się z stalowoszarymi Malfoy'a. Zaczęli tańczyć.
-Draco?- Spytała głupio. –Jak… kiedy….?
     Nie potrafiła sensownie złożyć zdania. Chłopak zakręcił nią do rytmu piosenki i sprawił, że była teraz bardzo blisko niego.
-Spokojnie mała Gryfonko. –Odparł. – Jestem już przy tobie.
-Zachowujesz się jakbyś był moim prześladowcą- odparła zirytowana.
-Może nim jestem?- Spytał retorycznie.
     Spojrzała na niego z politowaniem. Za to on ze szczerym uśmiechem, co ją wybiło z równowagi. Gdy się tak uśmiechał wyglądał po prostu bosko… był taki przystojny… tańczyli ze sobą bardzo długo. Prawie nie robili przerw. Draco spojrzeniem odganiał potencjalnych adoratorów, a ona udawała, ze tego nie widzi.
     Dochodziła północ.
-Chodź ze mną- powiedział i nie czekając na jej odpowiedź wyprowadził ją na dwór. Właśnie zaczął padać śnieg.
     Hermionie było zimno, więc bez słowa sprzeciwu przyjęła marynarkę Ślizgona. Szli ośnieżoną ścieżką. Musiała się go przytrzymywać, żeby się nie wywrócić. Miała już dość szpilek.
-Gdzie ty mnie chcesz zaprowadzić?
-Zapomniałaś już? Przecież jestem twoim prześladowcą. Uprowadzam cię, aby niecnie wykorzystać.
     Mówiąc to zatrzymał się.
-Jesteś jakiś inny-stwierdziła po chwili.- Udajesz, czy taki jesteś naprawdę?
-Sama znajdź odpowiedź – odparł. - Poza tym mam ci coś bardo ważnego do powiedzenia. – Objął ją jeszcze bardziej i nachylił się nad nią. – Wesołych świąt mała Gryfonko.
     Pierwszy raz słyszała w jego głosie tyle czułości. Przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele. Tego wieczoru był dla niej wyjątkowo miły, więc i ona dla niego też była milsza niż zazwyczaj. Uśmiechnęła się do niego.
-Wzajemnie Draco…
     Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jak on to miał w zwyczaju przerwał jej pocałunkiem. Tym razem z wielką żarliwością go odwzajemniła. Jakby nie patrzeć kilka drinków robi swoje…, gdy się w końcu od siebie oderwali obojgu brakowało tchu. Dopiero po chwili dotarło do nich, że w oddali słychać bicie dzwonu sygnalizującego północ.
     Malfoy dotykał jedną dłonią jej policzka. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie. Czuł dziwny wewnętrzny spokój, jakby w końcu znalazł to, czego szukał przez całe życie. Swojego świata, swojego miejsca, swojego serca i duszy.
-Wracajmy już- powiedziała Mionka.

-Za chwilę –odparł. Objął ją bardziej wtulając się w jej szyję. – Pozwól mi tak zostać jeszcze chwilę dłużej… pozwól mi czuć…

czwartek, 26 listopada 2015

List od Ministra Magii

Wybaczcie, że tak długo nie jestem obecna na tym blogu... obecna sytuacja, która ciągnie się od dłuższego czasu mocno wywiera na mnie presję i... niestety jestem zmuszona zawiesić tego bloga.
Mam nadzieję, że wrócę koło świąt.
Także... żegnam na jakiś czas i przepraszam wszystkich czytelników~ Lisa Malfoy

czwartek, 10 września 2015

Rozdział XI

     Witam wszystkich, po tak długiej przerwie :D Mam nadzieję, że tęskniliście. Od teraz kolejne rozdziały powinny się pojawiać częściej, ponieważ będę w domu, a nie wszędzie indziej :D Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowania ~ Lisa
*** 
     Hermionę obudziło głośne miauczenie Majora. Podniosła głowę znad satynowej kołdry i wypatrzyła po krótkiej chwili zwierzaka siedzącego obok swojej pustej miseczki. Westchnęła. Przeklęty kocur. Wymacała pod poduszką różdżkę i machnęła nią, a miska kociaka wypełniła się jedzeniem.
     Przetarła dłonią twarz i spojrzała na zegar. Siódma trzydzieści… pięknie. Spała raptem dwie godziny. Nakryła głowę poduszką i próbowała znów zasnąć. Jednak nie było jej to dane, ponieważ przez otwarte okno wleciała mała sówka i narobiła sporego hałasu obwieszczając swe przybycie. Czarodziejka chcąc nie chcąc musiała wstać i podejść do ptaka. Wyciągnęła kopertę, a szara sówka wyleciała ze świstem.
     Ubrała na siebie szlafrok i usiadła na łóżku. Przyjrzała się kopercie. Nie było adresata. Otworzyła ją. W środku znajdowała się pojedyncza karteczka.
„Kawa?
D.M.”
     Nie dowierzała własnym oczom. Rzuciła kartkę na stolik i wlazła pod kołdrę. Nie miała zamiaru nigdzie wychodzić. Już powoli odpływała w objęcia Morfeusza, gdy znowu do jej dormitorium wleciała sowa. Tym razem śnieżnobiała. Zostawiła kopertę obok niej na poduszce i wyleciała. Dziewczyna z westchnieniem otworzyła kolejny list.
„No nie daj się prosić.
D.”
     Miała mu ochotę napisać „Odczep się”. Delikatnie oczywiście pisząc. W myślach miała już gotową wiązankę wszelkich niecenzuralnych słów pod adresem tlenionej fretki. Powiał chłodniejszy wiatr, który wpadł do jej dormitorium. Teraz to już w ogóle nie chciała opuszczać łóżka. Wygrzebała różdżkę i machnęła nią w kierunku okna, które zamknęło się cicho. Schowała głowę pod kołdrę i w mgnieniu oka odpłynęła.
     Wśród jej zbłąkanych myśli non stop na pierwszy plan wysuwał się obraz pewnego arystokraty uśmiechającego się cynicznie i pogardliwie patrzącego na wszystko, co go otacza.
***
     Dni mijały szybko. Przekształcały się w tygodnie. Tygodnie w miesiące. Hermionie czas upływał bardzo szybko. Wolne chwile spędzała z przyjaciółmi i Williamem, a późne noce na nauce.
Był grudzień, a właściwie druga połowa grudnia. Gryfonom zostały ostatnie zajęcia przed przerwą świąteczną. Eliksiry. Najstarszy rocznik zgromadził się w ciemnym lochu. Gryfoni i Ślizgoni. Oczywiście od razu doszło do jakiś drobnych bójek i wyzwisk. Jakże by inaczej.
     Hermiona nie miała ochoty na nic. Usiadła w ostatniej ławce modląc się w duchu, żeby te najbliższe cztery godziny zleciały jak najszybciej. Jedyne, co ją pocieszało to to, że po zajęciach będzie już mogła skupić się na świętach.
     Wolne miejsce obok niej nieoczekiwanie zostało zajęte. Spojrzała obojętnie w stronę przybyłej osoby. Młody arystokrata spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem, po czym rozsiadł się wygodniej i zaczął bawić piórem. Nie odzywał się nic. Był dziwnie milczący. Hermiona nie przerywała tej ciszy między nimi. Próbowała skupić się na czytanej przez siebie książce, ale z marnym skutkiem, ponieważ do jej nozdrzy dochodził subtelny zapach perfum Malfoy’a.
     Potrząsnęła głową chcąc wyrwać umysł z zamroczenia, ale na niewiele to pomogło. Uratował ją przybyły właśnie do klasy Snape. Szedł szybko między ławkami, niczym chmura burzowa.  Odwrócił się zamaszyście omiatając podłogę połami szaty. Świdrującym spojrzeniem ciemnych oczu zlustrował swoich uczniów zatrzymując wzrok nieco dłużej na Wybrańcu.
-Dzisiaj na lekcji przygotujecie eliksir o dość uporczywych skutkach ubocznych -odezwał się zimnym, pozbawionym wszelkiej barwy głosem. – Przygotujecie go w parach, takich jak siedzicie obecnie w ławkach… no może przesadzimy Pottera do Parkinson.
Gryfonka rozejrzała się. W każdej ławce siedziały pary mieszane – chłopców i dziewcząt. Ręka Hermiony wystrzeliła do góry. Snape z wyraźną niechęcią skinął głową by mówiła.
-Panie profesorze… czy można zmienić parę?-Pod koniec pytania tonacja jej głosu odrobine podniosła się. Nauczyciel eliksirów uniósł jedną brew do góry i z pogardliwym uśmiechem oświadczył:
-Panna Granger nie zrozumiała tego, co powiedziałem. Nie ma żadnego zamieniania się. Minus pięć punktów dla Gryffindoru za nie słuchanie poleceń nauczyciela.-Zastanowił się chwilę.-Wywar, który sporządzicie będziecie zażywać w parach jak siedzicie, więc nie zepsujcie tego, jak to zazwyczaj robicie na mich zajęciach.
     To powiedziawszy machnął różdżką w stronę tablicy i zasiadł za biurkiem sprawdzać ich wypracowania. Gdy na tablicy pojawiła się lista składników i nazwa eliksiru oraz jego sposób przygotowania Hermiona jęknęła.
„ELIKSIR MIŁOŚCI – AMORTENCJA”
     Gryfonka zrezygnowana wstała z miejsca i ruszyła po potrzebne jej składniki. Malfoy natomiast widząc, co ona robi przygotował niezbędny sprzęt. Oboje pracowali w milczeniu. Hermiona zauważyła, że Ślizgon źle kroi korzeń mandragory.
-Co ty robisz?- Ofuknęła go.-Kawałki mają być równe.
-O proszę-odezwał się niewzruszony błyskawicznie poprawiając swoją pracę. – Jednak potrafisz się do mnie odzywać.
-O, co ci chodzi Malfoy?
     Draco dokończył kroić i wrzucił korzeń do kociołka, gdzie woda już wrzała. Przysunął się do niej bliżej udając, że czegoś szuka. Złapał ją za rękę i mocno przytrzymał. Nie mogła się mu wyrwać. Jego twarz była niebezpiecznie blisko.
-O, co mi chodzi?-Powtórzył pytanie. – Od balu unikasz mnie, jak tylko możesz. Na spotkaniach prefektów również udajesz, że mnie nie znasz. Na wartach nocnych nie odzywasz się słowem, chyba, że Cię zmuszę. Nie odpowiadasz na moje listy… może to raczej ty powinnaś odpowiedzieć na to pytanie.
-Stoisz zdecydowanie za blisko mnie-szepnęła tylko, a na jej policzkach powoli pojawiały się rumieńce.
-Nie podniecaj się tak mała Gryfonko.-Zacisnął usta patrząc jej w oczy. –Wiesz… jak tak patrzę na ciebie to przypomina mi się pewne wydarzenie… Pamiętasz jak się spotkaliśmy podczas bitwy o Hogwart? Co się wtedy stało? Pamiętasz jak to jest? To drżenie na twoim ciele, szybszy oddech…
-Przestań…
-Te rumieńce na policzkach, błyszczące oczy…
     Odsunął się od niej nagle i wrócił do dalszego krojenia składników. Tak jakby rozmowa między nimi się nigdy nie wydarzyła. Postanowiła, że będzie w skupieniu robić ten głupi eliksir dla Snape’a ignorując zachowanie Malfoy’a. Było to jednak trudne, ponieważ nieustannie „przez przypadek” on dotykał jej dłoni lub chcąc ją przesunąć łapał za biodra i po prostu przesuwał.
     Musiała oszukiwać się, że jego dotyk nijak na nią nie wpływał, ale ciężko było ignorować delikatne dreszcze, które przechodziły jej wzdłuż kręgosłupa ilekroć ją dotknął. Zacisnęła usta w wąską kreskę. Całą siłą woli skupiła się na robieniu eliksiru.
     Po trzech i pół godzinie w końcu skończyli. Eliksir miał perłową barwę, ale z dziwnym odcieniem różu. Hermiona zastanawiała się, czy aby coś źle zrobiła. Doszła jednak do wniosku, że skoro coś źle jest to na pewno wina Ślizgona. Starając się nie myśleć o tym dużo wzięła się za sprzątanie swojego stanowiska. Draco gdzieś zniknął. Pokręciła głową. Co za bezczelny, arogancki dupek… 
-Mam fiolki-powiedział chłopak pojawiając się nagle tuż za nią.
     Dziewczyna bez słowa wzięła z jego ręki trzy fiolki, po czym napełniła je eliksirem, który z nim sporządziła. Następnie jednym machnięciem różdżki usunęła zawartość cynowego kociołka.   Spojrzała czy, aby na pewno wszystko jest na swoim miejscu, a gdy się upewniła usiadła czekając na przyjście Snape’a.  
     Nie musiała długo czekać. Pojawił się przy nich niczym zjawa. Wziął jedną z fiolek do bladej dłoni i przyjrzał się zawartości. Następnie odkorkował ją i powąchał, po czym odstawił ją na stół.
-Teraz z łaski swojej wypijcie swój eliksir. Pamiętajcie, żeby patrzeć na siebie.
     Hermiona wyczuła, że coś jest nie tak. Przecież amortencję nie trzeba zażywać patrząc się na osobę, która ją zrobiła. Mimo swoich obaw wzięła flakonik do ręki i patrząc na Malfoy’a wypiła zawartość. On uczynił to samo patrząc na nią.
     Gryfonka nic nie poczuła. Jakby wypiła zwykły sok malinowy.
-Jak widać można było uwarzyć eliksir poprawnie-burknął profesor. W ciszy, jaka panowała słyszał go każdy. Ruszył dalej po klasie oceniając wysiłki uczniów. Jednak nikomu więcej się nie udało tego zrobić poprawnie. Na koniec lekcji Snape oznajmił-zapewne nikt się nie domyślił, że brakuje w tej miksturze jednego składnika, a mianowicie wyciągu z Krwistej Róży, która ma zasadnicze właściwości, aby prawidłowo uwarzyć amortencję. Ten eliksir, który stworzyliście, a raczej powinniście stworzyć miał za zadanie pokazać wam, czy czujecie coś do osoby, z którą dziś pracowaliście. Wnioski możecie wyciągnąć sami i napisać esej na ten temat na dwie rolki papieru. Termin oddania prac mija po świętach. Możecie odejść.
     Uczniowie jak szaleni wybiegli z ponurej klasy. Hermiona szła ostatnia. Zastanawiała się, o co chodziło Snape’owi. Skoro nie uwarzyli amortencji to, co? Jakiś eliksir odsłaniający prawdziwe uczucia do osoby, na którą się patrzy. Co ona poczuła patrząc na Malfoy’a? W sumie nic nowego. To samo, co zawsze… może to właśnie o to chodzi? Może eliksir miał na celu uświadomienie sobie prawdziwych uczuć w żaden sposób nie wpływając na nie?
     Mimo wszystko była podekscytowana swoimi rozważaniami i nie zważając na nikogo pobiegła do biblioteki upewnić się, że jej myśli dążą we właściwym kierunku.
***
     Ginny biegła w stronę biblioteki. Musiała znaleźć swoją przyjaciółkę, a to było jedno z najbardziej odwiedzanych przez nią miejsc. Szaty młodej Gryfonki powiewały za nią niczym czarne skrzydła. Dziewczyna skręciła gwałtownie w boczny korytarz i wpadła prostu w ramiona Ślizgona.
-Proszę, proszę kogóż my tu mamy? Małą Weasley’ównę.
     Chłopak uśmiechnął się szeroko i uścisnął dziewczynę jeszcze bardziej. Ona nie pozostała mu dłużna. Jednak dość szybko odepchnęła go od siebie ze zbolałą miną.
-Wybacz Blaise, ale muszę znaleźć Hermionę… wiesz spotkanie Zakonu zaraz będzie.
-Pamiętam, właśnie idę do gabinetu dyrektora. Swoją drogą mogliby popracować nad szybszą informacją o spotkaniach, a nie na ostatnią chwilę.
     Ginny nie wiedząc, co ma odpowiedzieć cmoknęła Ślizgona w policzek, uśmiechnęła się i pognała dalej. Czuła jak jej policzki płoną. Co prawda spotykała się z nim już od jakiegoś czasu, ale ilekroć była w jego towarzystwie sam na sam to nagle głupiała.
     W końcu dopadła ogromnych drzwi biblioteki. Zziajana otworzyła je i weszła do środka przeczesując palcami włosy. Rozejrzała się i ruszyła między regały. Jak znaleźć Hermionę w bibliotece?  To proste. Szukaj największej sterty książek na stole i wokół niego, a ją znajdziesz. Tym razem to też była trafna wskazówka.
     Gryfonka siedziała przy jednym z ostatnich stołów zawalonych masą książek różnej wielkości i grubości. W tym momencie właśnie pisała szybko piórem na kawałku pergaminu.  
-Hej Mionka-odezwała się do przyjaciółki Ginny.- Co ty robisz?
-Hej. Właściwie już nic-odparła i schowała do torby swoje rzeczy.      Machnęła różdżką i książki, które były jej potrzebne wylądowały na swoich miejscach.- Dzisiaj Snape kazał nam uwarzyć na zajęciach amortencję-zaczęła opowiadać przyjaciółce wychodząc z biblioteki.-Niby nic takiego, kolejny eliksir do stworzenia, ale od początku coś mi nie pasowało, jeśli chodzi o składniki, ale to nie istotne. Chodzi o to, że tworzyliśmy eliksir, dzięki któremu można dowiedzieć się, czy ktoś do ciebie coś czuje.
-Nie rozumiem-ruda zmarszczyła czoło.
-Och to proste. Jeśli dwie osoby wypiją ten eliksir patrząc się na siebie to będą wiedzieć, czy darzą drugą osobę jakimś uczuciem. Jeśli tak to wtedy nic się nie dzieje. Jakbyś wypiła zwykły sok malinowy, ale jeśli nie to wtedy wywołuje stan otumanienia i silnego zaburzenia sprawiając, że zakochasz się w osobie, na którą patrzysz.  Dziwne, że Snape kazał nam to przygotować. Bardzo łatwo się pomylić, a skutki są straszne…
-Próbowaliście ten eliksir na sobie?- Ginny byłą wyraźnie zaintrygowana.
-No… ja z Malfoy’em tylko, bo musieliśmy razem pracować. Innym się nie udało poprawnie go uwarzyć.
-Zaraz, zaraz…-młodsza Gryfonka się zatrzymała.-Chcesz mi powiedzieć, że tylko ty i fretka próbowaliście tego eliksiru?-Hermiona przytaknęła nie wiedząc, o co chodzi przyjaciółce.-Jaka była wasza reakcja?
-No żadna- odparła beztrosko.-Staliśmy chwilę przed sobą i nic…
     Z ostatnim słowem w dziewczynę uderzyło to, co właśnie powiedziała. Skoro poprawnie uwarzyli ten eliksir i nie wywołał u nich żadnych zmian to oznaczało, że jedno do drugiego coś czuje. Poczuła, że robi się czerwona. Zaczęła szybciej oddychać. Ruda zaczęła się głośno śmiać ciągnąc ją do gabinetu dyrektora po drodze tłumacząc, dlaczego. Robiła to z wielkim trudem, ponieważ ilekroć patrzyła na wstrząśniętą Hermionę wybuchała na nowo śmiechem.
***
     Spotkanie Zakonu było wyjątkowo nudne, ale dość szybko się skończyło. Hermiona, gdy wróciła do swojego dormitorium od razu zasnęła. Następnego dnia rano sprawdziła raz jeszcze czy zapakowała wszystko, co było jej potrzebne.  Gdy to uczyniła pogłaskała Majora i zapakowała go do wiklinowego koszyka.   Podeszła do lustra. Miała na sobie czerwony płaszcz sięgający jej do połowy uda. Pozłacane guziki oraz niewielka klamra lśniły delikatnie we wczesnych promieniach słońca padających zza okna.  Czarne kozaki miały wysoki obcas. Wyglądała elegancko. Gęste włosy miała upięte w luźnego koka, z którego już powychodziły drobne kosmyki.  Wzruszyła ramionami i chwyciła leżące na łóżku skórzane rękawiczki i wyszła ze swojego dormitorium.
     Chciała się jeszcze pożegnać ze znajomymi nim niemal wszyscy wrócą do domu. Ona te święta miała spędzić u swoich biologicznych rodziców. Nie mogła odmówić ciągłym namowom jej młodszego brata.
     Zbiegła schodami i skierowała się w stronę głównego wejścia. Tam też znajdywała się znaczna część uczniów Hogwartu. Wszyscy się żegnali i życzyli wesołych świąt. Hermiona uśmiechnęła się i ruszyła w ten entuzjastyczny tłum zanurzając się w świątecznej atmosferze. W pewnym momencie ktoś ją gwałtownie odwrócił.
-Jakie masz plany na święta Granger?-Cynizm w głosie nadętego arystokraty świetnie się komponował z radością w stalowoszarych oczach.
-Nie twój interes-odparła nie tracąc dziwnej euforii wywołanej świąteczną atmosferą.
-Zabawna jesteś mała Gryfonko-mruknął przyciągając ją ku sobie.
     Patrzył jej w zielone tęczówki próbując coś powiedzieć, jednak mu się nie udało. Trwał przez chwile w milczeniu, po czym wsunął jej do ręki niewielką kartkę pergaminu. Następnie nagle ją puścił i zniknął w tłumie uczniów.
     Hermiona dopiero teraz uświadomiła sobie, że przez cały ten czas wstrzymywała oddech. Z niewielkim trudem wypuściła powietrze z płuc. Spojrzała na kartkę, którą dostała. Z zaciekawieniem i jednocześnie z obawą otworzyła ją.
Życzenia złożę Ci w święta.
Do zobaczenia.
D.M.”


poniedziałek, 8 czerwca 2015

List od Ministra Magii

Witajcie kochani!
Mam do Was wiadomość i prośbę. Jeśli ktoś w ogóle czyta mojego bloga to bardzo proszę, aby zostawił po sobie jakiś ślad. Dla Was to raptem kilka chwil napisanie krótkiego komentarza pod rozdziałem. 
Zrobimy tak... jeśli pod ostatnim rozdziałem pojawi się co najmniej 5 komentarzy, to wstawiam kolejny rozdział :D
Wierzę, że dacie radę i zmotywujecie mnie do dalszego pisania.
Pozdrawiam:* ~ Lisa 

środa, 6 maja 2015

Rozdział X

     Witam wszystkich i przepraszam za tak długą przerwę, ale tyle się dzieje, że ledwo mam czas na cokolwiek :)
     Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowania ~ Lisa 
***
     Leżała na purpurowej pościeli patrząc w sufit. Nie miała ochoty nawet na czytanie książek, bądź odrabianie prac domowych. Jej myśli ciągle krążyły wokół balu, do którego zostało już raptem dwie godziny. Zza drzwi dobiegały ją podniecone głosy Gryfonek, które były już niemal gotowe, jak i przerażenie okrzyki rozpaczy z powodu jakiegoś problemu związanego z ubiorem, bądź fryzurą, czy makijażem. Żałosne. Westchnęła.
     Major leżał jej na brzuchu mrucząc dość głośno ukazując zadowolenie z głaskania przez swoją panią. Nagle zerwał się i zeskoczył z łóżka. Dziewczyna podniosła się zaskoczona nagłą zmianą zwierzaka i usiadła po turecku patrząc jak kocur bawi się małą piłeczką. Jednak kociak dość szybko stracił zainteresowanie martwym przedmiotem. Wlazł znów na łóżko i usiadł naprzeciwko Hermiony wlepiając w nią swoje srebrzyste ślepia. Zamiauczał.
-Chcesz coś?-Spytała i wyciągnęła rękę chcąc go pogłaskać, ale Major znowu zeskoczył z łóżka miaucząc głośno.
     Krążył wokół otwartej szafy, aż w końcu do niej wlazł. Dalej miałczał przeraźliwie. Hermiona chcąc nie chcąc wstała i podeszła do wielkiej szafy. O co chodziło temu kotu? Otworzyła drzwi szerzej i ujrzała kota siedzącego na pudełku. Wpatrywał się w nią intensywnie, jakby chciał jej coś powiedzieć. Zszedł powoli z pudełka i zaczął się łasić. Dziewczyna wyciągnęła pudełko i położyła je na łóżku. Podniosła wieko. Czerwona sukienka lśniła w promieniach zachodzącego słońca. Dotknęła jej. Była miękka…
     W jej oczach wezbrały łzy. Pamiętała, jak jej matka mówiła, że na ten bal znalazła dla niej idealną sukienkę. Tuż przed jej wyjazdem do Hogwartu. Chciała, aby córka wyglądała olśniewająco. Była z niej taka dumna…
     Myśli o matce sprawiły, że po jej policzkach raz po raz spływały kolejne słone łzy. Tak bardzo chciałaby móc się do niej przytulić… ten jeden ostatni raz. Powiedzieć, jak bardzo ją kocha i że nie chce mieć innych rodziców. Z chęcią zapomni o tych biologicznych.
     Chwila słabości… morze wylanych łez ilekroć nikt nie patrzy. Wielka dziura w sercu, którą nic nie było w stanie wypełnić. Czy można dalej funkcjonować po stracie rodziców? Oczywiście. Czy to jest łatwe? Nie ma dróg na skróty. Nic nie jest łatwe. O czym mażą rodzice? Aby ich dzieci były szczęśliwe… nawet po ich śmierci.
     Major wyczuwając załamanie swojej pani wlazł jej na kolana i położył się. W jego kocim umyśle właśnie w ten sposób uważał, że może ją pocieszyć. Hermiona zaczęła go głaskać próbując się uspokoić. Co by chciała jej matka? Tego, aby pojawiła się na balu, uśmiechnięta… po prostu szczęśliwa.
     Zerwała się nagle z miejsca. Przecież nie może jej zawieść. Spojrzała na zegar. Miała półtora godziny do rozpoczęcia balu. Czy zdąży się przygotować? Oczywiście. W końcu nazywa się Hermiona Granger. Wychodziła cało z o wiele gorszych opresji. Uśmiechnęła się mimo łez. Miała przed sobą dużo roboty, a tak mało czasu…
***
     Draco stał oparty niedbale o ścianę. Miał na sobie gustowną czarną szatę, która mocno kontrastowała z jego jasną karnacją i włosami. Wpatrywał się w wejście do Wielkiej Sali. Niemal wszyscy uczniowie już byli, a Granger się spóźniała. Spokojna muzyka rozchodziła się po korytarzu, a przyciemnione światło stwarzało tajemniczą atmosferę. 
     Mijające go dziewczyny w różnorodnych maskach zalotnie się do niego uśmiechały i trzepotały nienaturalnymi długimi rzęsami. Reagował na to obojętnie. Przywdział kamienny wyraz twarzy znudzonego młodego boga. Nawet nie zwrócił uwagi na Blaisa, który stanął obok niego. Ślizgon również miał czarne szaty, ale miał białą koszulę, co mocno kontrastowała z resztą jego wizerunku.
-Co tam Smoku?-Zagadnął wesoło.- Wyglądasz jakbyś chciał wszystkich zamordować. Czyżby Granger cię wystawiła?
-Odwal się-odparł Draco. Jego przyjaciel wypowiedział na głos jego największą obawę. Co jeśli go wystawiła? –A gdzie twoja partnerka? W ogóle kogoś zaprosiłeś?- Chciał zmienić temat.
-Oczywiście-obruszył się.- Nie zgadniesz, kogo.
-Pewnie jakąś długonogą blondynkę. –Odparł beznamiętnie. Niemal bezinteresownie.
-A skąd-zaprzeczył. – Znalazłem prawdziwą lisice Draco.
     Uśmiech zagościł na jego twarzy. Spojrzał na szczyt schodów, na których pojawiła się dziewczyna w zielonej sukience. Zlustrował ją wzrokiem. Rude, długie włosy miała idealnie wyprostowane. Opadały jej na ramiona. Zielona sukienka na ramiączkach była długa do samej ziemi. Delikatnie opinała talię dziewczyny podkreślając jej atuty. Ciemnozielona maska mieniła się delikatnie złotawym blaskiem.
     Ginny na widok czarnoskórego chłopaka uśmiechnęła się delikatnie, nieśmiało. Tak jakby nie była tą wyrachowaną siostrą Weasley’ów. Ukazała się w pełnej krasie swej kobiecości. Z podniesioną głową zeszła ze schodów i przyjęła ramię Blaisa.
-Do zobaczenia na balu Smoku - zwrócił się do przyjaciela nawet na niego nie patrzeć. Za bardzo oczarowany był widokiem swojej towarzyszki.
     Draco prychnął tylko ze złością. Jak facet może być tak podatnym na wdzięki kobiet? Przecież to niedorzeczne. Mężczyźni z natury są silni, dominujący, albo raczej powinni być… on taki jest. Nie ulega kobietom, jedynie sprawia żeby one tak myślały. Wtedy dostawał to, czego chciał.
     Muzyka z Sali stała się szybsza. Młody mężczyzna widział, jak pary tańczą ze sobą świetnie się bawiąc. Tylko on jeden stał samotnie pod ścianą. Wkurzony, zirytowany i dziwnie obojętny jednocześnie. Dlaczego on tu właściwie dalej stoi? Równie dobrze może pójść sam na ten śmieszny bal. Poderwać jakąś pannę i spędzić dość miło noc. Zagłuszyć rozgoryczenie.
     Oderwał się od ściany z twarzą amanta gotowego na nocne łowy. Już chciał ruszyć do sali, gdy jego uszu dobiegł cichy dźwięk stukania. Spojrzał w stronę szczytu schodów. Na środku stała Hermiona. Poznał ją od razu. Włosy miała upięte w elegancki kok przyozdobiony niewielkim złotym piórem, które pasowało do jej szkarłatnej maski mieniącej się delikatną złocistą poświatą. Patrzyła na niego. Usta miała lekko rozchylone. Malfoy powiódł wzrokiem po jej sukni. Była tego samego koloru, co maska. Nie miała ramiączek. Ramiona dziewczyny były nagie. Gorsetowa góra sukni opinała biust i talię dziewczyny uwydatniając jej kształty. Drapowany dół delikatnie rozszerzał się ku ziemi. Wyglądała olśniewająco.
     Malfoy stał oniemiały. Jednak dość szybko się opanował i gdy Gryfonka z gracją zeszła na dół miał już na twarzy wymalowaną arogancję, którą nie zdołała ukryć kruczoczarna maska. Widział, jak na jej twarzy gości delikatny uśmiech. Policzki wyglądały słodko muśnięte bladym różem. Duże oczy zalotnie spoglądały na blondyna.
-Co tak długo Granger? Czyżbyś zbłądziła po drodze?-Cynizm jak zwykle brzmiał w jego głosie. Tym razem nim maskował wielką ulgę po przyjściu Gryfonki.
     Hermiona zrównała się z nim. Mimo butów na wysokim obcasie on nadal był od niej wyższy. Podniosła głowę delikatnie do góry, aby spojrzeć Ślizgonowi w oczy. Nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się lekko i skierowała w stronę Wielkiej Sali. Malfoy przewrócił tylko oczami i podszedł do niej szybko. Zatrzymał ją.
-Co znowu?-Zmarszczyła brwi.
-Idziemy razem. Pamiętasz?- Jego uśmiech sprawiał, że zwykle dziewczynom miękły kolana. A Hermionie? Ona niczym niewzruszona złapała go pod ramię i razem weszli do środka.
     Szła z nim pod ramię nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiła. Po części nie chciała dać Ślizgonowi tej satysfakcje, że zbierze za nią wszystkie laury za wysiłek włożony w organizację i przygotowanie balu. Wspomnienie matki tylko to przypieczętowało. W końcu to dzięki niej wszystko zostało zapięte na ostatni guzik. Nie pozwoli, aby jakaś tleniona fretka sprawiła, że nie będzie się dobrze bawić, więc… czemu koniec końców podała mu rękę? Obiecała sobie, że z nim nie pójdzie, a gdy go ujrzała wszystkie obietnice poszły w zapomnienie. Ta nonszalancka poza, czarna szata, maska i zmierzwione włosy nadawały mu charakter uwodziciela. Kusił samym wyglądem. A te jego stalowoszare oczy, gdy na nią spojrzał… myślała, że z wrażenia spadnie ze schodów. Wredny człowiek. Za taki wygląd powinni wsadzać do Azkabanu-pomyślała Hermiona z przekąsem. Mimo wszystko ucieszyła się, że go zobaczyła. Czekał tam tylko na nią, a miał do wyboru wszystkie panny ze szkoły, a on wybrał właśnie ją.
     Jedno pytanie nie dawało jej spokoju. Dlaczego Malfoy na nią czekał? Może szykował coś, dzięki czemu będzie mógł jej znowu dokuczać? Byłby do tego zdolny. W końcu jest Ślizgonem.
     Draco czekał, ponieważ miał nadzieję, że spędzi wspaniale noc z Gryfonką. I to wielką. Nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą, ale łakną jej towarzystwa niczym człowiek spragniony wody na pustyni. Nie chciał spędzać chwili bez niej, a odganianie się o tych wszystkich zapatrzonych w niego dziewczyn strasznie go irytowało. Harry Potter nie miał z tym problemu. O dziwo Bliznowaty cieszył się z takiego powodzenia, a Ślizgon złudnie wierzył, że będzie inaczej. Nie życzył mu źle, przecież nie był złośliwy, ale czasem sława mogłaby mu się wdawać we znaki. Uśmiech rozjaśnił mu twarz.
     Zastanowił się. Co ta dumna Gryfonka, która podążała z nim mu zrobiła? Przez tyle lat obrażali się wzajemnie przy każdej nadarzającej się okazji, a teraz słowo „szlama” nie przechodzi mu przez gardło. Może to, dlatego, że ona nie jest szlamą?-Szepnął wredny głosik w jego głowie, który zaraz uciszył.
     A teraz? Szli razem jakby przeszłość nie miała racji bytu. Uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała tym samym. Przeszli przez próg Wielkiej Sali, która była przepięknie udekorowana na wzór sali balowej samego króla. Kolorowe światła prześlizgiwały się po zgromadzonych nadając atmosferze tajemniczości. Gdy czarodzieje ich zobaczyli nie mogli uwierzyć własnym oczom. Ślizgon i Gryfonka razem? Niepojęte.
     Oboje wyglądali po prostu olśniewająco i zdawali się nie do końca pasować do otoczenia. Jakby urwali się z innej bajki.
     Draco pociągnął Hermionę na środek i położył dłoń na jej tali, a ona swoją na jego ramieniu. Złączeni w delikatnym uścisku zaczęli tańczyć. Z początku powoli badając swoje umiejętności. Melodia zmieniła się na szybszą. Oboje zaczęli wirować z niebywałą gracją wprawiając wszystkich w oniemienie. Inne pary również tańczyły. Jednak niebywałemu połączeniu nie było dane długo trwa ć razem. Co chwilę ktoś wołał „odbijamy” i zmieniali partnerów szybciej niż rejestrował to ich umysł. W pewnym momencie Hermiona poczuła, że znowu ktoś ciągnie ja ku sobie i zaczyna z gracją dzikiego kota wirować na parkiecie. Z przerażeniem odkryła, że to nie, kto inny, a sam Lucjusz Malfoy.
-W tej sukni wyglądasz przepięknie-szepnął jej na ucho, aż przeszły jej ciarki. Nie spodziewała się takiego komplementu. Nie z jego ust. Milczała.
      Bała się spojrzeć w tę jego wyniosłą twarz, ponieważ na jego ustach gościł uśmiech amanta. Był bardzo przystojny-stwierdziła mimo wszystko, gdy mimowolnie spojrzała na niego. W jego szarych oczach kryło się oczarowanie jej osobą i pewność siebie. Niemal lubieżnie błądził wzrokiem po jej twarzy i dekolcie. W ogóle nie zwracał uwagi na skrępowanie dziewczyny. Odpowiadało mu to, ponieważ znaczyło, że powoli, choć nieubłaganie wpadała w jego pułapkę i nic nie mogła na to poradzić. Nikt nie opiera się urokowi osobistemu rodu Malfoy’ów.
      Nie wiedziała gdzie ma podziać oczy. Zza ramienia mężczyzny ujrzała Ślizgona, który patrzył się na nich pozornie niewzruszony. Jednak tylko pozornie. Wewnątrz niego kłębiło się wiele emocji, że aż dziwił się, iż jeszcze nie wybuchł. Miał ochotę rzucić się na ojca i porwać Gryfonkę w swoje ramiona. Ona była JEGO Gryfonką. Srodze żałował, że pozwolił jej zatańczyć z Potterem. Stracił, bowiem panowanie nad sytuacją. Co chwilę ktoś inny prosił ją do tańca, a wokół niego tłum dziewcząt nie pozwalał się mu zbliżyć do niej. Jego ojciec nieźle wszystko zaplanował. Teraz mógł z nią do woli tańczyć, bo nikt nie śmiał do nich podejść.
     Jego chłodne spojrzenie spotkało się z jej przerażonym. Zerknął na ojca. Jej ruchy ze skrępowania stawały się coraz bardziej sztywne. Widział to. Widział wszystko.
     Dziewczyna wyswobodziła się z objęć seniora i z dumnie uniesioną głową wyszła z Wielkiej Sali odrzucając po drodze zaproszenia kolegów do tańca. Draco momentalnie zostawił swoją obecną partnerkę i ruszył w ślad za nią.
     Hermiona po wyjściu oparła się o chłodną ścianę i przymknęła oczy. Jak on śmiał z nią tańczyć?! Była oburzona. Robił różne aluzje, które nie były godne arystokraty. Zaczęła podejrzewać, że pewnie podrywa tak każdą naiwną dziewczynę i że nie raz zdradził swą żonę. Bezczelny dupek-pomyślała.
     -Jak mogłaś?!-Piskliwy głos wkradł się do jej świadomości. Spojrzała na stojącą przed nią dziewczynę w krótkiej czarnej sukience.-To przez ciebie on mnie zostawił!-Głos dziewczyny ociekał jadem.-Gadaj, jak zmusiłaś go do tego? Przecież to niemożliwe, aby Draco-imię Ślizgona wypowiedziała z nabożną czcią, -spojrzał na taką szlamę, jak ty. Chyba, że… przespałaś się z nim!
     Zatkało ją. Pansy Parkinson robiła jej awanturę, przy okazji obrażając ją, że Malfoy jej nie chce. Żałosne. Czy oni w ogóle byli razem?-Przemknęło jej przez myśli. Chyba tak, jednak jakoś się z tym nie odnosili. Jakby byli ze sobą tylko i wyłącznie z samego bycia z kimś.
     I niby ona przespała się ze Ślizgonem? Bardzo śmieszne. Nie jest aż tak głupia, aby sypiać, z kim popadnie, a zwłaszcza z pyszałkowatą tlenioną fretką.
     Czerwone od płaczu oczy dziewczyny okolone były ciemnymi kręgami od rozmytego makijażu. Sprawiały, że jej twarz jeszcze bardziej przypominała mopsa. Z niebywałym spokojem i opanowaniem słuchała tego, co mówiła i nie przerywała jej, bo i po co? Jej to było obojętne, a nie chciała się kłócić z osobą, która nie potrafiłaby odróżnić druzgotka od hipogryfa.
      Po dość długiej chwili podeszła do nich blondwłosa dziewczyna i objęła swą przyjaciółkę szyderczo patrząc na Gryfonkę. Astoria nic nie powiedziała tylko pociągnęła Ślizgonkę w kierunku lochów. Hermiona westchnęła. Ten bal już chyba jej nie zaskoczy.
- To było… żałosne – Harry podszedł do niej. – Nie sądziłem, że można być aż tak… męczącym? –Uśmiechnął się.
- Widocznie można- odparła. – Jak ci się podoba bal? Myślałam, żeby dodać jeszcze jakieś ozdoby. Taki wiesz iście królewski wystrój, ale byłoby chyba za dużo przepychu. Jak uważasz?
     Harry nawet nie starł się zrozumieć, o co chodziło przyjaciółce, więc tylko jej przytaknął, po czym porwał ją na parkiet.
      Świetnie się razem bawili. Jednak w końcu, po wielu próbach właściwemu partnerowi Gryfonce udało się do niej dotrzeć. Dość bezceremonialnie powiedział „odbijamy” i już była w jego ramionach.
-Zawsze musisz być taki bezczelny?-Sarknęła cierpko.
-Wybacz słońce taki się urodziłem. – Zakręcił ją.- Możesz się już uspokoić. Nie mam zamiaru cię już komukolwiek oddawać.
-A, jeśli ja nie będę chciała być blisko ciebie?- Szepnęła. Muzyka zwolniła. Na parkiecie zostało wiele par przytulonych do siebie. Hermiona trzymała Malfoy’a na dystans.
-Obawiam się, że tym razem nie masz nic do gadania-odparł pewny siebie. – Zgodziłaś się przyjść ze mną na bal. – Niemal siłą ją przyciągnął do siebie. Stykali się teraz ciałami rytmicznie poruszając się w takt wolnej piosenki. Chcąc, nie chcąc Gryfonka oparła swoją głowę o ramię Ślizgona, a on swoją o jej.
-Nienawidzę cię- wyszeptała z delikatnym uśmiechem, którego nie mógł zobaczyć, ale mógł wyczuć w jej głosie.
-Tak wiem-odparł uśmiechając się.
      Oboje nie zdawali sobie sprawy, że duża część dziewcząt bacznie ich obserwowała i zazdrościła Hermionie. Każda chciała być na jej miejscu. Każda chciała być zauważona. Niestety nie miały szczęścia. Tak samo jak i chłopcy. Oni również zazdrościli. Zazdrościli Malfoy’owi partnerki.
     Ronowi najbardziej to przeszkadzało. W głębi siebie nie mógł się pogodzi z faktem, że jego przyjaciółka i niegdysiejsza dziewczyna ma kontakt z byłym Śmierciożercą. To on w swojej wyobrazi zabiera ją na bal. To n ułożony miał plan ich dalszego wspólnego życia. Miał już wszystko przygotowane. Brakowało mu tylko jednego – Hermiony Granger.
     Harry siedział przy jednym ze stolików ustawionych pod ścianą razem z trzema uczennicami, które opowiadały mu osobie, chcąc przykuć jego uwagę. Słuchał, ale pobieżnie. Wewnątrz siebie toczył walkę. Wiedział, że nie ma szans u Hermiony. Był jej przyjacielem. TYLKO przyjacielem. Może to i dobrze? Może gdyby byli razem to skończyłoby się to w najlepszym razie tak jak jej związek z Ronem? Postanowił sobie, że jej nie zostawi. Będzie przy niej czuwał tak jak na najlepszego przyjaciela przystało. Chrząknął.
-To, która z pań zaszczyci mnie tańcem?
***
     Zbliżała się północ. Czas, aby każdy zdjął maskę. Wraz z wybiciem dwunastej każda maska zmieniała się w kolorowy dymek. Ot taki przerywnik w tańcu. Następnie dyrektor wzniósł puchar i złożył toast. Wszyscy słuchali go w ciszy. Nikt się nie odezwał. Gdy ostatnie słowa Dumbledore'a jeszcze nie dotarły do uszu najdalej się znajdujących ponownie rozbrzmiała muzyka.
     Wszystko układało się jak należy. Każdy był zadowolony. Nawet Hermiona, którą na krok nie odstępował przystojny blondyn. Bawili się do samego rana. Jako ostatni wyszli z Wielkiej Sali.
      Draco, jak na dżentelmena przystało odprowadził swoją partnerkę. Było pusto, gdy razem stanęli przed portretem Grubej Damy. Dziewczyna puściła ramię chłopaka i podziękowała za udany bal.
-Polecam się na przyszłość – odparł.
     Oboje byli zmęczenie. Teraz ich marzeniem było znaleźć się w swoich łóżkach. No może Draco miał je urozmaicone w postaci pewnej Gryfonki, ale t to taki mały szczegół.
-To dobranoc? – Hermiona ziewnęła.
-Dobranoc – wyszeptał i musnął ustami jej policzek.
     Zaczerwieniła się, ale on tego nie zauważył. Z gracją dzikiego kota odwrócił się i niemal zbiegł ze schodów znikając w kilka sekund za rogiem.
-Idiota – mruknęła i zniknęła za obrazem.
*****

CZYTASZ = KOMENTUJESZ - TO BARDZO WAŻNE :)

poniedziałek, 23 marca 2015

Nominacja do Libster Blog Award!!!

Jeju... bardzo dziękuję za nominację do Libster Award :D
Nominowała mnie Essentia Lepore z bloga:  dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com
Szczerze? Ja w ogóle nie spodziewałam się czegoś takiego doświadczyć... to takie dziwne uczucie w okolicy żołądka... takie ciepłe uczucie rozchodzące się po całym ciele... Myśl, że komuś się podoba to, co piszę napawa mnie dziwną euforią:)
Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę nominowana to zapewne wyśmiałabym tę osobę, a następnie kazała przejść się po lesie, aby się dotleniła :D
Zapewne większość, wie, co to za nagroda Libster Blog Award, jednak dla tych którzy nie wiedzą to już wyjaśniam: to jest nagroda, którą przyznaje się osobie, która najlepiej prowadzi swojego bloga, pisze starannie o ogólnie ciekawie. Ten, kto został nominowany musi odpowiedzieć na 11 pytań, które zadaje nominujący. Odpowiada się na te pytania na swoim blogu. Potem nominowany może nominować kolejne 11 osób i zadać im 11 pytań. - Może trochę zagmatwane, ale cóż...

Odpowiedzi:

1. Kogo najbardziej lubisz ze świata Harry'ego Pottera i dlaczego?
Trudna odpowiedź... lubię wiele postaci ze świata Harry'ego Pottera. Którą najbardziej? Chyba najbardziej Severusa Snape'a. Dlaczego? Przypomina mi mnie z charakteru. Potrafię być naprawdę wredna dla innych, ale koniec końców mimo tych wszystkich wad, które można mu przypisać, jest też wiele zalet, za które go cenię. 

2. Co Cię inspiruje do pisania?
Komentarze :D, moja przyjaciółka, nawał nauki i prac domowych :D, nudne zajęcia, czasami obejrzany film, słuchana piosenka - niekoniecznie w tej kolejności :D

3. Jak się zaczęła Twoja przygoda z Dramione?
Odkąd pamiętam miałam w głowie własną wersję dziejów Harry'ego Pottera. Pewna mądra osoba mi doradziła, że moge spróbować swoich sił prowadząc bloga. Nie namyślałam się długo - po prostu zaczęłam :D

4. Jaki lubisz kolor?
Uwielbiam czarny i zielony - te dwa kolory najbardziej. 

5. Jakie filmy oglądasz?
Oglądam głównie filmy fantasy, przygodowe, akcji, horrory ^^ (te ostatnie tylko z kimś:))

6. Wzorujesz się na kimś, pisząc bloga?
Jeśli chodzi Ci ogólnie o styl, wygląd bloga i treści na nim zawarte to nie. Jeśli zaś chodzi Ci o postacie to muszę przyznać, że niekiedy nabywają cechy, które lubię u jakieś danej osoby lub wręcz odwrotnie - nienawidzę. 

7. Jak swoim zdaniem oceniasz swoje opowiadanie/opowiadania?
Uważam, że jest całkiem dobre :D oczywiście mogłoby być lepiej, ale niestety mocno ograniczony czas ukazuje takie, a nie inne wyniki.

8. Zawsze masz nowe pomysły w głowie czy wszystko wymyślasz spontanicznie?
I tak, i tak :D. Zazwyczaj mam pomysł, jaką chcę sytuację opisać i wtrakcie pisania wpadają mi do głowy inne pomysły, które mogę wykorzystać od razu. W pewnym sensie nadać emocji i barw w opowiadaniu.

9. Myślałaś o wydaniu książki?
Oczywiście :D (ach ta skromność ^^ ). Mam już nawet mniej więcej obmyślone, co ma tam być i jak wyglądają bohaterowie, jak się nazywają, jakie jest ich przeznaczenie. Niestety brak czasu nie sprzyja pisaniu... 

10. Wolałabyś żyć w świecie któregoś opowiadania Dramione, czy w tym wykreowanym przez J.K. Rowling?
Szczerze? To chciałabym żyć w opowiadaniu Dramione, które sama wykreowałabym :D - Ale by się działo znając mój charakter :D

11. Co sądzisz o moim blogu?
Tak jak już kiedyś pisałam... piszesz ciekawie, z wielkim poczuciem humoru, co się rzadko spotyka na blogach. Potrafisz zachęcić do dalszego czytania i z zapartym tchem wyczekiwania następnych rozdziałów. :D jednym słowem - wspaniale :D


Blogi nominowane przeze mnie:
1. http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
2. http://kroniki-dzieci-ciemnosci.blogspot.com/
3. http://dramione-nowa-historia.blogspot.com/
4. http://zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com/
5. http://dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com/ 
6. http://her-draco.blogspot.com/
7. http://malfoy-granger-love.blogspot.com/
8. http://fred-hermiona-draco.blogspot.com/ 
9. http://zakrety-losu.blogspot.com/
10. http://sarah-hogwart.blogspot.com/
11. http://dm-hg-love-story.blogspot.com/


Pytania dla nominowanych:
1. Gdybyś mogła być dowolną postacią w świecie Harry'ego Pottera, to którą byś wybrała i dlaczego?
2. Co robisz w wolnym czasie, prócz pisania bloga?
3. Czy piszesz jakieś inne opowiadania nie związane z HP?
4. Co się inspiruje do pisania?
5. Skąd czerpiesz pomysły?
6. Kiedy Ci się najlepiej pisze?
7. Co myślisz/jak oceniasz swoja twórczość?
8. Co poradziłabyś osobą zaczynającym swoją pracę z blogiem?
9. Byłabyś w stanie napisać książkę? Dlaczego?
10. Gdybyś trafiła do Hogwartu, to jak myślisz, w jakim domu byś się znalazła?
11. Co sądzisz o moim blogu?
To już chyba wszystko :D
Dziękuję za nominację! 

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział IX

Rozdział nieco krótszy niż planowałam, ale co się odwlecze to nie uciecze :D Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Bardzo mnie to zmotywowało:) Zapraszam do czytania i komentowania:D - Lisa 
***
     W sobotni poranek Hermionę obudził Major. Wlazł na nią i zaczął miauczeć domagając się jedzenia i uwagi. Gryfonka pogłaskała futrzaka i powoli zwlekła się z łóżka. Spojrzała na zegar. Siódma czternaście. Westchnęła. Zabrała bieliznę z dębowej szuflady i ciuchy z brunatnej szafy. Skierowała się do łazienki. Nie zauważyła, że jej pupil wlazł tam za nią. Położyła rzeczy na wieku kosza, rozebrała się i weszła od prysznic.
     Major usadowił się wygodnie na jej ubraniach i zwinął w srebrzysty kłębek. Zaś Gryfonka próbowała się wybudzić pod ciepłym strumieniem wody.
     Myślała o wczorajszym dniu. O jej najgorszych urodzinach, jakie miała. Straciła rodziców, którzy ją wychowali. Kochała ich. Suknię, którą od nich dostała… miała ją włożyć na dzisiejszy bal, ale obecnie się na niego nie wybierała. Nie miała ochoty na potańcówkę i otoczenie się roześmianymi uczniami. Chciała zaszyć się w pokoju najlepiej do końca życia.
     Podkręciła kurek z wodą, żeby zaczęła lecieć gorąca. Musiała pozbyć się natrętnych myśli, a gorący prysznic jej w tym zawsze pomagał.
     Jej myśli podążyły ku tlenionej fretce. Nie wiedziała, co ma o nim sądzić. Raz zachowywał się strasznie cynicznie i chamska, a raz nonszalancko i wytwornie, a niekiedy zdawał się być troskliwy i opiekuńczy. Tak wiele twarzy potrafił skrywać. Tak wiele chować przed całym światem. Jakie chodziły o nim plotki? Rozmaite. Wiedziała, że jest na czele pożądanych chłopaków w Hogwarcie. Niejedna uczennica kombinowała jak wcisnąć w niego eliksir miłosny.
-Żałosne-mruknęła.
     Zastanawiało ją to, dlaczego młody Ślizgon nie wyjawił nikomu jej prawdziwego pochodzenia? Zdawało się, że nikt nikomu o tym nie powiedział. Jakby wszyscy złożyli Wieczystą Przysięgę. Mimo wszystko… to mógłby być powód, dla którego Malfoy się nią zainteresował. Przecież już nie była szlamą. Skrzywiła się. Jednak z drugiej strony… on zaczął ją traktować inaczej już podczas Bitwy. Może dopiero wtedy to zauważyła? Jak ją pocałował? Jak osłonił ją własnym ciałem? Jedno wiedziała na pewno. Draco Malfoy zmienił się. Ale kiedy? Nie miała pojęcia.
     Umyła się owocowym żelem pod prysznic, a włosy truskawkowym szamponem. Opłukała się dość szybko i wyszła spod prysznica owinąwszy się ręcznikiem. Zauważyła kocura śpiącego sobie wygodnie na jej ubraniach. Zaśmiała się cicho i przetarła lustro, które zaparowało. Przyjrzała się swojemu odbiciu. Mokre brązowe włosy delikatnie okalały jej smukłą twarz. Duże zielone oczy błyszczały na czerwonej od gorąca twarzy. Zgrabne ramiona… delikatne obojczyki… przegryzła dolna wargę.
-No Granger, nie sądziłem, że zobaczę cię tak szybko w samym ręczniku.
     Odwróciła się wystraszona w kierunku drzwi. W nich nonszalancko oparty o framugę stał blondwłosy Ślizgon z wymalowanym cynicznym uśmiechem na twarzy. W czarnej koszuli i ciemnych spodniach wyglądał bardzo seksownie i pociągająco. Włosy w istnym nieładzie zdawały się żyć własnym życiem.
     Gryfonka po pierwszym szoku, który wywołał chłopak oparła się o białą umywalkę.
-Nie rozumiesz znaczenia „prywatność”?-Odparła.- A gdybym tak teraz brała prysznic?
-To miałbym, na co popatrzeć-powiedział niczym niezrażony.
     Major zeskoczył z ubrań Hermiony i podszedł dostojnie do chłopaka ocierając się o jego nogi. Draco wziął kociaka na ręce i zaczął go głaskać przyglądając się Gryfonce. Ta zacisnęła usta z niezadowolenia.
-Wyjdź stąd, bo chcę się ubrać.
-Nie przeszkadzaj sobie. Swoją drogą ciekawe ilu facetów widziało cię nagą…
-Nie twój interes-warknęła. – Poza tym możesz być spokojny, bo nie będziesz się do nich zaliczał…
-Och czyżby?-Ślizgon położył kota na ziemi, a ten obrażony zostawił ich i poszedł położyć się na łóżko. Draco podszedł do niej szybko kładąc obie dłonie po obu stronach dziewczyny opierając się na umywalce. Hermiona była w potrzasku. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko jej. – Myślisz, że teraz nie jestem w stanie ściągnąć z ciebie tego ręcznika?-Spytał cicho.
-Tak-powiedziała hardo.
     Złapał prawą dłonią przód jej ręcznika i zacisnął dłoń. Zrobiło się jej gorąco, jak uświadomiła sobie, że jego ręka znajduje się między jej piersiami. Automatycznie złapała go za rękę chcąc nie dopuścić do tego, by spełnił swoją groźbę. Chłopak przyciągnął ją delikatnie do siebie. Jego stalowoszare tęczówki wpatrywały się w nią zachłannie.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mam teraz ochotę, aby pozbawić cię tego ręcznika. –Wymruczał. Czuła jego oddech na sobie. Jego dotyk był przyjemnie chłodny, a mimo to rozpalał w niej jakieś dziwne uczucie.
     Po chwili puścił ją i wyszedł z łazienki mówiąc, że poczeka na nią w pokoju wspólnym gryfonów, bo musi z nią porozmawiać. Zamknął za sobą drzwi.
     Gryfonka wypuściła powietrze z płuc, które nieświadomie wstrzymała. Odwróciła się do lustra. Odkręciła kurek umywalki i ochlapała twarz chłodną wodą. Co za bezczelny idiota! Jak on tak mógł wejść bezceremonialnie do jej dormitorium? Istny szczyt chamstwa i prostactwa.
     Oburzona wzięła do ręki różdżkę i wysuszyła włosy, które później spięła w luźnego kucyka. Ubrała niebieską bluzkę na krótki rękawek i szary, rozpinany sweterek do połowy uda. Na nogach miała czarne legginsy i niebieskie baleriny. Zawiesiła na szyi wisiorek w kształcie smoka, który ostała na urodziny. Nałożyła na twarz delikatny makijaż i opuściła łazienkę. Zastała Majora śpiącego na jej poduszce. Uśmiechnęła się pod nosem i wyczarowała mu w miseczce mleko, a w drugiej kocie chrupki. Różdżkę schowała za pas i wyszła z dormitorium.
     Schodząc ze schodów usłyszała krzyki Rona. Pośpieszyła się. Gdy weszła do pokoju wspólnego zauważyła tłumek uczniów zebranych wokół jej rudego przyjaciela i Ślizgona rozpartego wygodnie w fotelu.
-Masz stąd wyjść w tej chwili!- Ron był wściekły.
-Oj Wieprzlej przymknij się, bo mnie już uszy bolą od twoich wrzasków.
-Ron uspokój się-wtrąciła Levander.- Przecież Draco nikomu nie przeszkadza.- Uśmiechnęła się słodko to blondyna, który nawet nie zaszczycił ją spojrzeniem.
-MNIE przeszkadza.-Warknął Weasley.
     Harry z niemałym trudem odciągnął przyjaciela na bok chcąc mu przemówić do rozsądku. Hermiona podeszła do nich.
-O Granger-odparł beznamiętnie. – Wiesz, kiedy przyjść. Już myślałem, że będę musiał wiecznie słuchać ględzenia tego rudego…
-Zamknij się Malfoy- powiedziała chłodno. – Nie wiem, dlaczego tu na mnie czekasz, ale ja muszę iść, więc jeśli masz jakąś sprawę do mnie to chodź ze mną, albo wracaj do lochów.
-Cięty języczek od rana?-Sarknął arystokrata.- W łazience nie byłaś taka ostra Granger.
     Z rozbawioną twarzą wstał i minął ją znikając z pokoju wspólnego. Wszystkie oczy skupione były na niej. Czemu się dziwiła? Znowu Ślizgon wyleciał z dwuznacznościami. Piorunowała wzrokiem każdego, kto choć otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Z kamiennym wyrazem twarzy wyszła za blondynem. Czekał na schodach. Miała ochotę go z nich zrzucić.
-Nie powinieneś czekać tam na mnie-zaczęła. Oparła się o balustradę naprzeciwko niego.
-Martwisz się?- Uśmiechnął się. Emanował nonszalanckością.
-Nie schlebiaj sobie. Czego chcesz ode mnie?-Odparła wyniośle.
-Właściwie zapytać się, czy w końcu przemyślałaś moją ofertę i pójdziesz ze mną na bal.
     Stał na pozór z obojętnym wyrazem twarzy, ale coś w jego postawie mówiło jej, że to jest dla niego ważne. Może to, jak bacznie ją obserwował? Albo jak zaciskał ręce?
-Niech będzie-odparła i minęła go.- Nie spóźnij się. Czekaj na mnie przy wejściu do Wielkiej Sali- dodała na odchodnym.
     Ślizgon nie zauważył jej chytrego uśmieszku. W końcu postanowiła, że nie pójdzie na bal. Biedny Malfoy będzie czekał na nią, a ona się nie zjawi. Było jej tak bardzo przykro z tego powodu, że aż wcale.
     Dziewczyna radośnie skierowała się do gabinetu profesor McGonagall. Miała kilka pytań dotyczących nadchodzącego balu. Mimo, że się na niego nie wybierała nie chciała żeby coś poszło nie po jej myśli.
***
     Na śniadaniu siedziała obok Ginny, która wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Swoje włosy zaplotła w długi warkocz. Na twarzy miała perfekcyjny makijaż. Zaraz…, od kiedy to Ginny się maluje? Gryfonka przyjrzała się jej bardziej. Miała na sobie zieloną bluzeczkę i brązowe spodnie.
-Ginn? – Odezwała się cicho do przyjaciółki. – Coś się stało?-Spytała troskliwie.
-Coo?-Odparła rozkojarzone.- Nie nic…
-Nie kłam.- Weasley’ówna z zakłopotanie spojrzała na talerz.
-Bo…, bo ja… ja się umówiłam-wyrzuciła w końcu z siebie. Widząc pytające spojrzenie starszej Gryfonki dodała.- Z chłopakiem…
-Co ty nie powiesz?-Mruknęła rozbawiona.-Kim jest szczęśliwiec?- Ugryzła kanapkę wciąż na nią patrząc badawczym wzrokiem.
     Ruda spłonęła rumieńcem. Zacisnęła usta.
-Zabini – szepnęła tak cicho, że ledwo było słychać w gwarze panującym podczas śniadania.
     Hermiona chciała ją wypytać o szczegóły, ale dosiedli się Harry i Ron, więc postanowiła później zdybać przyjaciółkę. Nie chciała wywoływać kłótni, która z pewnością nie przyniosłaby niczego dobrego.
-Wyspani?- Zagadnęła wesoło do przybyłych biorąc kolejnego gryza.
-Bywało lepiej-burknął Weasley. Przetarł zaspane oczy. Siadł naprzeciwko rówieśniczki i nałożył sobie na talerz trzy kiełbaski, jajecznice, sześć kanapek i wlał do kubka soku z dyni. Nikt tego nie skomentował. Wszyscy się przyzwyczaili już do dużego apetytu najmłodszego z braci Weasley.
-A ty jak się czujesz Mionka?-Harry miał troskę wymalowaną na twarzy. Usiadł koło niej. Sam miał cienie pod oczami. Ostatnio sporo ćwiczył z drużyna, aby w tym roku wygrać rozgrywki.
     Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ do Wielkiej Sali wleciało stado sów roznosząc pocztę. Przed Hermioną wylądowała szara sowa z Prorokiem Codziennym w dziobie. Zapłaciła sówce, a ta od razu odleciała pozostawiając gazetę. Otworzyła ją, a na pierwszej stronie widniał ogromny nagłówek „MORDERSTWO W DOMU MUGOLI”. Przełknęła ślinę i zaczęła czytać artykuł.

„Z naszego odkrycia wynika, że dnia wczorajszego
 w godzinach porannych w jednym z mugolskich 
domów doszło do strasznego morderstwa. 
Znaleziono ciała dwojga ludzi, na których 
widniały liczne rany zadawane ostrym 
narzędziem. Prawdopodobnie małżeństwo 
zostało torturowane dopóki nie skonali
 z bólu. Owi ludzie to rodzice zastępczy 
Hermiony Granger-przyjaciółki Harry’ego 
Pottera, której biologicznymi rodzicami, 
według naszego odkrycia, okazali się 
Mark i Lidia Dark. 

Jest to potężna, arystokratyczna rodzina, 
której przed laty skradziono dziecko. Obecnie
 państwo Dark zaakceptowali pannę Granger,
 jako swoją córkę. Jednak najlepsza uczennica 
Hogwartu odmawia przyjęcia szlacheckiego
 nazwiska. 

Wracając do sprawy. Ministerstwo nie 
ma pojęcia, kto jest sprawcą tego makabrycznego
 morderstwa. Kto chciałby zaatakować tę rodzinę 
niemagicznych ludzi? Czy ktoś pragnie 
zemścić się na uczennicy ostatniego roku 
Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie? 
Jeśli tak, to, z jakiego powodu? Czy inni są 
w niebezpieczeństwie? Jak panna Dark zareaguje
 na śmierć tych dwojga ludzi? Czy będzie 
chciała się zemścić? 
Na te i wiele innych pytań postaramy się znaleźć
 odpowiedzi. Ciąg dalszy na stronie 6” 
     Gryfonka nic nie poczuła czytając artykuł. Zdusiła emocje i przywdziała maskę obojętności. Nienawidziła dziennikarzy. Oni zawsze potrafią dobrać się do wszystkiego. Jak już uczepią się czegoś to szybko znajdą odpowiedzi. I dlaczego pisali o niej „panna Dark”? Przecież oficjalnie nie zmieniła nazwiska. Podała gazetę Harry’emu wskazując na artykuł.
-Przykro mi-powiedział po przeczytaniu, a w jego spojrzeniu tkwiła troska o nią.
-Niepotrzebnie-odparła.-Dowiedziałam się o tym wczoraj i… pogodziłam się z tym.-Choć nie do końca wierzyła w to, co powiedziała to jednak wiedziała, że mówi prawdę. Bardzo kochała ich oboje, ale fakt, że zostali zamordowani nic nie zmienił. Nadal są przy niej. W jej sercu i pozostaną tam na zawsze.
     Bliznowaty przytulił przyjaciółkę. Nie wiedział jak to jest mieć rodziców, mimo to wiedział, co ona może czuć po ich stracie. Szmery wokół nich robiły się coraz głośniejsze. Później jeden uczeń przez drugiego w tempie błyskawicy zadawali jej pytania na temat jej pochodzenia. Wszystkich ciekawiło jak to się stało, że pochodzi z jednego ze znamienitych rodów arystokracji. Udzielała krótkich odpowiedzi, ponieważ wiedziała, że inaczej się od niej nie odczepią.
     W końcu udało jej się zaspokoić ciekawość uczniów. Zmęczyło ją to. Wiedziała, że teraz wszystko może się stać inne. Coś się kończy, coś się zaczyna-pomyślała. Równowaga musi przecież zostać zachowana.
     Wraz z przyjaciółmi wyszła z Wielkiej Sali. Po drodze natknęli się na Malfoy’a w towarzystwie czarnoskórego przyjaciela i tabunem dziewczyn wokół. Wśród nich była Parkinson, która odezwała się do Gryfonki, gdy tylko ją zobaczyła.
-Proszę, proszę szlama myśli, że jest arystokratką. To jakaś totalna bzdura.-Zachichotała.
-Jak to, że kiedykolwiek łączyło cię coś z Malfoy’em-odparła zaczepnie. Ślizgonka zmrużyła gniewnie oczy.
-Na, jakiej podstawie tak sądzisz?-Warknęła.
     Hermiona obejrzała się na przyjaciół, po czym podeszła do niej i przepchnęła się aż doszła do blondwłosego Ślizgona, który z rozbawieniem przyglądał się całej scenie i stanęła do niego tyłem. Spojrzała na Pensy.
-Takiej, że jakoś nigdy ja, ani nikt inny nie widział was razem. -Odparła spokojnie i jakby nigdy nic odwróciła się w stronę chłopaka.
     Chwyciła mocno przód jego białej koszuli i przyciągnęła go do siebie, a on się nie opierał. Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, ale ten bezczelny czarodziej to wykorzystał i przedłużył go sprawiając, że stał się bardziej namiętny.
     Dziewczyna jednak opanowała się, choć przyszło jej to z trudem i odsunęła go od siebie. Z szerokim uśmiechem zadowolenia spojrzała w twarz Ślizgonce, po czym wyminęła ją bez słowa i dołączyła do przyjaciół. Zauważyła, że Ron nie był zachwycony jej zachowaniem, ale taktownie się nie odzywał. Natomiast Harry skwitował wszystko lekkim uśmiechem błądzącym w kącikach jego ust. Wielka Trójca skierowała się w stronę pokoju wspólnego.
     Malfoy stał oniemiały. Nigdy by się po niej takiego zachowania nie spodziewał. Jeszcze wczoraj płakała z powodu utraty bliskich, a teraz niemal promieniowała radością. Miał dwa wytłumaczenia-albo oszalała, albo zaczęła łykać jakieś prochy. Nie wiedział, co gorsze. Uśmiechnął się promieniście i zwrócił do Ślizgonki:
-Wiesz, co? Ona ma rację. Przecież nas nic nigdy nie łączyło poza twoim bezskutecznym usiłowaniu zaciągnięcia mnie do łóżka.
     W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, a pozostałe skomentowały to cichym śmiechem. Bleise westchnął wielce zirytowany i pociągnął przyjaciela za sobą. Był znudzony, a nie miał zamiaru słuchać płaczącej Parkinson. Od dawna działała mu na nerwy. Może dzięki Hermionie odczepi się od nas?-Pomyślał.
***
     Hermiona wracała z biblioteki. Oddała książki, które już jej nie były potrzebne. Zamyślona szła korytarzem mijając po drodze uczniów, którzy z entuzjazmem rozmawiali o dzisiejszym balu.
-Panno Granger-usłyszała chłodny głos za swoimi plecami. Odwróciła się i zobaczyła nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. – Mogę prosić na słówko?
     Automatycznie skinęła głową. Czuła się dziwnie idąc za Malfoy’em seniorem do jego gabinetu. Czego on od niej chciał? To było dziwne…
     Weszła do jego gabinetu pierwsza, ponieważ on, jako wielki dżentelmen puścił ją w drzwiach. Wskazał jej krzesełko przed biurkiem. Usiadła rozglądając się. W tym dość małym gabinecie pełno było książek. Ściany zastawione były regałami. Jedynym światłem było to padające zza okna jak i z kominka.
     Mężczyzna oparł się o swoje biurko, na którym walały się stosy różnych papierów i dziwnych przedmiotów.
-Zapewne zastanawiasz się, dlaczego zaprosiłem cię do siebie-zaczął. Gryfonka skinęła głową.- Jako nauczyciel nie powinienem w to ingerować, ale jako ojciec… -Westchnął. Hermiona miała nieodparte wrażenie, że bierze udział w jednym wielkim żarcie, który wygłasza Lucjusz.- Zauważyłem dzisiaj jak pocałowałaś na korytarzu mojego syna.-Dziewczyny spłoniła się szkarłatnym rumieńcem.- Chcę żebyś wiedziała, że nie mam nic przeciwko-zapewnił.- Jednakże… znam mojego syna.
     Malfoy senior podszedł do okna i stanął tam na chwilę, po czym wrócił z powrotem na miejsce. Przyjrzał się jej swoimi szarymi oczami. Dziewczyna czuła się niekomfortowo. Nie do końca odpowiadało jej to, jak na nią patrzył. Czyżby dostrzegała zainteresowanie?
-Nie do końca rozumiem, do czego pan zmierza-odparła wątpliwie.
-Chcę ci tylko powiedzieć, że Draco jest młody. W głowie ma tylko i wyłącznie zabawę. Wielokrotnie zapraszał do siebie panny, które zostawały na noc. Rzadko na dłużej.-To, co usłyszała sprawiło, że zesztywniała. Po co on jej to mówił? Jednak mu nie przerwała.- Za każdym razem wykorzystywał takie dziewczyny, a jak się mu znudziło zostawiał. Z racji tego, że jesteś córką mojego przyjaciela chciałbym cię ostrzec, byś nie uległa nieodpartemu niemalże urokowi Malfoy’ów. Chyba mi nie powiesz, że Draco nie mówił ci o tym, czego chce? Nie składał żadnych propozycji?
     Uśmiechnął się do niej. Wiedziała, że ma racje. Ślizgon łatwo potrafił oczarować każdego, a i jego ojciec zapewne potrafił to samo, jak i nie więcej. Nie mogła zaprzeczyć, że Lucjusz Malfoy jest przystojny. Zapewne miał wiele wielbicielek tak jak syn. Wstała dość gwałtownie. Oczywiście, że Draco mówił, co chce zrobić. Jednak na jego obronę zawsze może postawić fakt, że nic nie zrobił. Jednak zabolało ją to, co usłyszała.
-Niech się pan nie martwi-zapewniła.-Nie jestem tak głupia jak większość dziewczyn, z którymi zadaje się pański syn.
-Istotnie-mruknął. Złapał ją za rękę i ucałował wierzch jej dłoni patrząc się cały czas w jej zielone oczy.- Jesteś jedyną znaną mi młodą, a do tego bardzo mądrą czarownicą.
     Dziewczyna spłonęła rumieńcem. Nie wiedziała, jak ma się zachować. Szarmanckość mężczyzny mąciła jej sposób myślenia. Wewnątrz siebie czuła, że sytuacja ucieka jej spod kontroli.
-Ja…
     Nie dokończyła, bo drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich stał dziedzic rodu Malfoy’ów.
-Czy ja i matka nie nauczyliśmy cię, że zanim wejdziesz do cudzego gabinetu trzeba zapukać?-Powiedział chłodno Lucjusz nadal trzymając w ręce dłoń Hermiony.
-Wybacz ojcze, ale myślałem, że jesteś sam, a mam ważną sprawę.-Odpowiedział równie chłodno. Cała trójka wiedziała, że nie to było prawdziwym powodem.
     Dziewczyna czuła się tak, jakby była powietrzem. Poczuła, jak dłoń mężczyzny zacisnęła się na jej. Zaczęła szybciej oddychać. Spojrzała na swojego rówieśnika. Ten niemal w tym samym momencie spojrzał na nią. Ich oczy się spotkały. Po chwili chłopak skierował swój wzrok na złączone ręce jego ojca i Hermiony. Zacisnął wargi. Ojciec nie próżnuje-pomyślał.
     Hermiona opamiętała się nagle. Co ona robi? Musi jak najszybciej stąd wyjść. Dość energicznie aczkolwiek z dozą stanowczości wyswobodziła dłoń z uścisku arystokraty. Spojrzał na nią pytająco.
-Zostawię was samych-powiedziała i nim zareagowali wybiegła z gabinetu.
     Ślizgon spojrzał na ojca, a ten na niego. Mierzyli się chwilę na spojrzenia. Żaden nie odwrócił wzroku.
-Jaką masz do mnie sprawę Draco?-Spytał od niechcenia mężczyzna bawiąc się swoją różdżką.
     Młody czarodziej podszedł do niego. Złapał za przód szaty i przyciągnął do siebie. Na jego twarzy ewidentnie gościła wściekłość.
-TRZYMAJ SIĘ OD GRANGER Z DALEKA- wysyczał akcentując każde słowo.
     Chłopak puścił ojca i wyszedł nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Trzasnął drzwiami. Lucjusz Malfoy usiadł wygodnie w swoim fotelu i uśmiechnął się pod nosem. Zaczynało się robić ciekawie. Podejmie wyzwanie. Zawalczy o młodą Gryfonkę. Zawsze to jakieś urozmaicenie w życiu.
***
     Draco trzasnął drzwiami od gabinetu ojca.
-GRANGER!-Wrzasnął. Uczniowie na korytarzu rozglądali się, ciekawi nowej sensacji.
     Hermiona zatrzymała się w pół kroku i odwróciła. Ku niej podążał niczym chmura gradowa wściekły Ślizgon. Stanęła spokojnie uśmiechając się słodko, gdy doszedł do niej.
-Coś się stało?- Zagadnęła. Bawiła ją wściekłość tlenionej fretki.
-Jeszcze się pytasz?-Warknął.-Mówiłem ci żebyś trzymała się od mojego ojca z daleka.
     W jego głosie słychać było czystą wściekłość. Wokół nich zaczęli gromadzić się ludzie. Zmarszczyła brwi. O co mu chodzi? I czemu jest taki wściekły?
-Daruj sobie kazania Malfoy. Nie będziesz mi mówić, co mam robić.
     Odwróciła się na pięcie i chciała odejść, ale złapał ją za rękę. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Nienawidziła się za to, że jego dotyk tak na nią działał. Przewróciła oczami i spojrzała na niego.
-Nie rozumiesz?-Szepnął tak żeby tylko ona mogła usłyszeć. – Próbuję cię chronić przed moim ojcem. Wiem, do czego jest zdolny i wiem, czego chce…
-A ty?-Przerwała mu.- Czy ty wiesz, czego chcesz?
     Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem i nic nie odpowiedział. Zacisnął wargi, a ona uśmiechnęła się delikatnie i wyswobodziła z jego uścisku. Ruszyła w tylko sobie znanym kierunku nie oglądając się za siebie. A on? Stał dalej na środku korytarza patrząc za nią. Rozmyślał nad jej pytaniem. Czego on chciał? Co było dla niego tak istotne, że uczynił z tego priorytet?
     Rozejrzał się. Tłum uczniów (z przewagą uczennic) wpatrywał się wyczekująco w niego. I na co czekali? Na oklaski? Malfoy z kamienną twarzą ruszył przed siebie. Nie zwracał uwagi na tęskne spojrzenia płci pięknej, na wzdychania za nim, maślane oczy. W myślach miał tylko jedno- musi być pierwszy w wyścigu o Granger.
***
     William szedł szybko do swojego dormitorium. Znowu pokłócił się z Tom’em i zarobił miesięczny szlaban u McGonagall, bo zamienił go w krzesło. Nauczycielka była zdziwiona umiejętnościami pierwszoroczniaka. Bo niby skąd znał odpowiednie zaklęcie? Mały Ślizgon czytał dużo, zupełnie jak jego siostra, więc miał sporo sztuczek w zanadrzu.
     Minął kolejny korytarz i wypatrzył Hermionę podążającą w przeciwnym kierunku. Na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech i podbiegł do niej.
-Mionka!-Zawołał i przytulił się.
-Hej urwisie-przywitała się wesoło.- Coś ciekawego się wydarzyło?
-Yyy… tego… dostałem szlaban u McGonagall-powiedział szybko. W jego niebieskich oczach czaiła się niepewność. Niepewność, co do reakcji siostry.
-Za, co?-Spytała, choć trochę bała się odpowiedzi.
-Bo szedłem sobie z Tom’em i on wyzwał jedną Puchonkę, więc mu powiedziałem, że ma przeprosić, ale on stwierdził, że nie będzie przepraszał „szlamy”. Więc no… uderzyłem go i tego… zmieniłem go w krzesło…
     Powiedział to wszystko na jednym wydechu. Widząc jego skruszoną minę nie potrafiła się gniewać. Zrugała go za nieodpowiednie zachowanie, po czym ucałowała w czoło.
-Nie powinieneś odrabiać prac domowych?-Zagadnęła po chwili.
-Niby tak…, ale chciałbym wiedzieć jak się czujesz. Czytałem dzisiaj w proroku o twoich rodzicach. Czy teraz zmienisz nazwisko?
     Wyglądał teraz jak mały szczeniaczek proszący o kawałek kiełbaski. Jak tu się na niego gniewać?
-Willu… ja na razie nie chcę nad tym myśleć. To jest… zbyt świeże. Na razie mam inne sprawy na głowie.-Próbowała się wymigać od odpowiedzi. – Teraz śmigaj odrabiać zadania.
     Pożegnali się i każde ruszyło w swoją drogę. Hermiona skupiła myśli na Willu. Bardzo go kochała. W dość krótkim czasie skradł jej serce. Bardzo żałowała, że nie trafił do Gryffindoru. Mogłaby z nim spędzać więcej czasu. Cieszyło ją każde z nim spotkanie.
     Nie wiedziała, co ma zrobić. Z jednej strony czuła, że nie powinna zostawać przy swoim nazwisku tylko zmienić je na „Dark”. Czy tego chciała? Nie. Będzie musiała to przemyśleć.

Ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla Ciebie to raptem kilka chwil - dla mnie mnóstwo motywacji :)