niedziela, 15 marca 2015

Rozdział IX

Rozdział nieco krótszy niż planowałam, ale co się odwlecze to nie uciecze :D Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Bardzo mnie to zmotywowało:) Zapraszam do czytania i komentowania:D - Lisa 
***
     W sobotni poranek Hermionę obudził Major. Wlazł na nią i zaczął miauczeć domagając się jedzenia i uwagi. Gryfonka pogłaskała futrzaka i powoli zwlekła się z łóżka. Spojrzała na zegar. Siódma czternaście. Westchnęła. Zabrała bieliznę z dębowej szuflady i ciuchy z brunatnej szafy. Skierowała się do łazienki. Nie zauważyła, że jej pupil wlazł tam za nią. Położyła rzeczy na wieku kosza, rozebrała się i weszła od prysznic.
     Major usadowił się wygodnie na jej ubraniach i zwinął w srebrzysty kłębek. Zaś Gryfonka próbowała się wybudzić pod ciepłym strumieniem wody.
     Myślała o wczorajszym dniu. O jej najgorszych urodzinach, jakie miała. Straciła rodziców, którzy ją wychowali. Kochała ich. Suknię, którą od nich dostała… miała ją włożyć na dzisiejszy bal, ale obecnie się na niego nie wybierała. Nie miała ochoty na potańcówkę i otoczenie się roześmianymi uczniami. Chciała zaszyć się w pokoju najlepiej do końca życia.
     Podkręciła kurek z wodą, żeby zaczęła lecieć gorąca. Musiała pozbyć się natrętnych myśli, a gorący prysznic jej w tym zawsze pomagał.
     Jej myśli podążyły ku tlenionej fretce. Nie wiedziała, co ma o nim sądzić. Raz zachowywał się strasznie cynicznie i chamska, a raz nonszalancko i wytwornie, a niekiedy zdawał się być troskliwy i opiekuńczy. Tak wiele twarzy potrafił skrywać. Tak wiele chować przed całym światem. Jakie chodziły o nim plotki? Rozmaite. Wiedziała, że jest na czele pożądanych chłopaków w Hogwarcie. Niejedna uczennica kombinowała jak wcisnąć w niego eliksir miłosny.
-Żałosne-mruknęła.
     Zastanawiało ją to, dlaczego młody Ślizgon nie wyjawił nikomu jej prawdziwego pochodzenia? Zdawało się, że nikt nikomu o tym nie powiedział. Jakby wszyscy złożyli Wieczystą Przysięgę. Mimo wszystko… to mógłby być powód, dla którego Malfoy się nią zainteresował. Przecież już nie była szlamą. Skrzywiła się. Jednak z drugiej strony… on zaczął ją traktować inaczej już podczas Bitwy. Może dopiero wtedy to zauważyła? Jak ją pocałował? Jak osłonił ją własnym ciałem? Jedno wiedziała na pewno. Draco Malfoy zmienił się. Ale kiedy? Nie miała pojęcia.
     Umyła się owocowym żelem pod prysznic, a włosy truskawkowym szamponem. Opłukała się dość szybko i wyszła spod prysznica owinąwszy się ręcznikiem. Zauważyła kocura śpiącego sobie wygodnie na jej ubraniach. Zaśmiała się cicho i przetarła lustro, które zaparowało. Przyjrzała się swojemu odbiciu. Mokre brązowe włosy delikatnie okalały jej smukłą twarz. Duże zielone oczy błyszczały na czerwonej od gorąca twarzy. Zgrabne ramiona… delikatne obojczyki… przegryzła dolna wargę.
-No Granger, nie sądziłem, że zobaczę cię tak szybko w samym ręczniku.
     Odwróciła się wystraszona w kierunku drzwi. W nich nonszalancko oparty o framugę stał blondwłosy Ślizgon z wymalowanym cynicznym uśmiechem na twarzy. W czarnej koszuli i ciemnych spodniach wyglądał bardzo seksownie i pociągająco. Włosy w istnym nieładzie zdawały się żyć własnym życiem.
     Gryfonka po pierwszym szoku, który wywołał chłopak oparła się o białą umywalkę.
-Nie rozumiesz znaczenia „prywatność”?-Odparła.- A gdybym tak teraz brała prysznic?
-To miałbym, na co popatrzeć-powiedział niczym niezrażony.
     Major zeskoczył z ubrań Hermiony i podszedł dostojnie do chłopaka ocierając się o jego nogi. Draco wziął kociaka na ręce i zaczął go głaskać przyglądając się Gryfonce. Ta zacisnęła usta z niezadowolenia.
-Wyjdź stąd, bo chcę się ubrać.
-Nie przeszkadzaj sobie. Swoją drogą ciekawe ilu facetów widziało cię nagą…
-Nie twój interes-warknęła. – Poza tym możesz być spokojny, bo nie będziesz się do nich zaliczał…
-Och czyżby?-Ślizgon położył kota na ziemi, a ten obrażony zostawił ich i poszedł położyć się na łóżko. Draco podszedł do niej szybko kładąc obie dłonie po obu stronach dziewczyny opierając się na umywalce. Hermiona była w potrzasku. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko jej. – Myślisz, że teraz nie jestem w stanie ściągnąć z ciebie tego ręcznika?-Spytał cicho.
-Tak-powiedziała hardo.
     Złapał prawą dłonią przód jej ręcznika i zacisnął dłoń. Zrobiło się jej gorąco, jak uświadomiła sobie, że jego ręka znajduje się między jej piersiami. Automatycznie złapała go za rękę chcąc nie dopuścić do tego, by spełnił swoją groźbę. Chłopak przyciągnął ją delikatnie do siebie. Jego stalowoszare tęczówki wpatrywały się w nią zachłannie.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mam teraz ochotę, aby pozbawić cię tego ręcznika. –Wymruczał. Czuła jego oddech na sobie. Jego dotyk był przyjemnie chłodny, a mimo to rozpalał w niej jakieś dziwne uczucie.
     Po chwili puścił ją i wyszedł z łazienki mówiąc, że poczeka na nią w pokoju wspólnym gryfonów, bo musi z nią porozmawiać. Zamknął za sobą drzwi.
     Gryfonka wypuściła powietrze z płuc, które nieświadomie wstrzymała. Odwróciła się do lustra. Odkręciła kurek umywalki i ochlapała twarz chłodną wodą. Co za bezczelny idiota! Jak on tak mógł wejść bezceremonialnie do jej dormitorium? Istny szczyt chamstwa i prostactwa.
     Oburzona wzięła do ręki różdżkę i wysuszyła włosy, które później spięła w luźnego kucyka. Ubrała niebieską bluzkę na krótki rękawek i szary, rozpinany sweterek do połowy uda. Na nogach miała czarne legginsy i niebieskie baleriny. Zawiesiła na szyi wisiorek w kształcie smoka, który ostała na urodziny. Nałożyła na twarz delikatny makijaż i opuściła łazienkę. Zastała Majora śpiącego na jej poduszce. Uśmiechnęła się pod nosem i wyczarowała mu w miseczce mleko, a w drugiej kocie chrupki. Różdżkę schowała za pas i wyszła z dormitorium.
     Schodząc ze schodów usłyszała krzyki Rona. Pośpieszyła się. Gdy weszła do pokoju wspólnego zauważyła tłumek uczniów zebranych wokół jej rudego przyjaciela i Ślizgona rozpartego wygodnie w fotelu.
-Masz stąd wyjść w tej chwili!- Ron był wściekły.
-Oj Wieprzlej przymknij się, bo mnie już uszy bolą od twoich wrzasków.
-Ron uspokój się-wtrąciła Levander.- Przecież Draco nikomu nie przeszkadza.- Uśmiechnęła się słodko to blondyna, który nawet nie zaszczycił ją spojrzeniem.
-MNIE przeszkadza.-Warknął Weasley.
     Harry z niemałym trudem odciągnął przyjaciela na bok chcąc mu przemówić do rozsądku. Hermiona podeszła do nich.
-O Granger-odparł beznamiętnie. – Wiesz, kiedy przyjść. Już myślałem, że będę musiał wiecznie słuchać ględzenia tego rudego…
-Zamknij się Malfoy- powiedziała chłodno. – Nie wiem, dlaczego tu na mnie czekasz, ale ja muszę iść, więc jeśli masz jakąś sprawę do mnie to chodź ze mną, albo wracaj do lochów.
-Cięty języczek od rana?-Sarknął arystokrata.- W łazience nie byłaś taka ostra Granger.
     Z rozbawioną twarzą wstał i minął ją znikając z pokoju wspólnego. Wszystkie oczy skupione były na niej. Czemu się dziwiła? Znowu Ślizgon wyleciał z dwuznacznościami. Piorunowała wzrokiem każdego, kto choć otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Z kamiennym wyrazem twarzy wyszła za blondynem. Czekał na schodach. Miała ochotę go z nich zrzucić.
-Nie powinieneś czekać tam na mnie-zaczęła. Oparła się o balustradę naprzeciwko niego.
-Martwisz się?- Uśmiechnął się. Emanował nonszalanckością.
-Nie schlebiaj sobie. Czego chcesz ode mnie?-Odparła wyniośle.
-Właściwie zapytać się, czy w końcu przemyślałaś moją ofertę i pójdziesz ze mną na bal.
     Stał na pozór z obojętnym wyrazem twarzy, ale coś w jego postawie mówiło jej, że to jest dla niego ważne. Może to, jak bacznie ją obserwował? Albo jak zaciskał ręce?
-Niech będzie-odparła i minęła go.- Nie spóźnij się. Czekaj na mnie przy wejściu do Wielkiej Sali- dodała na odchodnym.
     Ślizgon nie zauważył jej chytrego uśmieszku. W końcu postanowiła, że nie pójdzie na bal. Biedny Malfoy będzie czekał na nią, a ona się nie zjawi. Było jej tak bardzo przykro z tego powodu, że aż wcale.
     Dziewczyna radośnie skierowała się do gabinetu profesor McGonagall. Miała kilka pytań dotyczących nadchodzącego balu. Mimo, że się na niego nie wybierała nie chciała żeby coś poszło nie po jej myśli.
***
     Na śniadaniu siedziała obok Ginny, która wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Swoje włosy zaplotła w długi warkocz. Na twarzy miała perfekcyjny makijaż. Zaraz…, od kiedy to Ginny się maluje? Gryfonka przyjrzała się jej bardziej. Miała na sobie zieloną bluzeczkę i brązowe spodnie.
-Ginn? – Odezwała się cicho do przyjaciółki. – Coś się stało?-Spytała troskliwie.
-Coo?-Odparła rozkojarzone.- Nie nic…
-Nie kłam.- Weasley’ówna z zakłopotanie spojrzała na talerz.
-Bo…, bo ja… ja się umówiłam-wyrzuciła w końcu z siebie. Widząc pytające spojrzenie starszej Gryfonki dodała.- Z chłopakiem…
-Co ty nie powiesz?-Mruknęła rozbawiona.-Kim jest szczęśliwiec?- Ugryzła kanapkę wciąż na nią patrząc badawczym wzrokiem.
     Ruda spłonęła rumieńcem. Zacisnęła usta.
-Zabini – szepnęła tak cicho, że ledwo było słychać w gwarze panującym podczas śniadania.
     Hermiona chciała ją wypytać o szczegóły, ale dosiedli się Harry i Ron, więc postanowiła później zdybać przyjaciółkę. Nie chciała wywoływać kłótni, która z pewnością nie przyniosłaby niczego dobrego.
-Wyspani?- Zagadnęła wesoło do przybyłych biorąc kolejnego gryza.
-Bywało lepiej-burknął Weasley. Przetarł zaspane oczy. Siadł naprzeciwko rówieśniczki i nałożył sobie na talerz trzy kiełbaski, jajecznice, sześć kanapek i wlał do kubka soku z dyni. Nikt tego nie skomentował. Wszyscy się przyzwyczaili już do dużego apetytu najmłodszego z braci Weasley.
-A ty jak się czujesz Mionka?-Harry miał troskę wymalowaną na twarzy. Usiadł koło niej. Sam miał cienie pod oczami. Ostatnio sporo ćwiczył z drużyna, aby w tym roku wygrać rozgrywki.
     Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ do Wielkiej Sali wleciało stado sów roznosząc pocztę. Przed Hermioną wylądowała szara sowa z Prorokiem Codziennym w dziobie. Zapłaciła sówce, a ta od razu odleciała pozostawiając gazetę. Otworzyła ją, a na pierwszej stronie widniał ogromny nagłówek „MORDERSTWO W DOMU MUGOLI”. Przełknęła ślinę i zaczęła czytać artykuł.

„Z naszego odkrycia wynika, że dnia wczorajszego
 w godzinach porannych w jednym z mugolskich 
domów doszło do strasznego morderstwa. 
Znaleziono ciała dwojga ludzi, na których 
widniały liczne rany zadawane ostrym 
narzędziem. Prawdopodobnie małżeństwo 
zostało torturowane dopóki nie skonali
 z bólu. Owi ludzie to rodzice zastępczy 
Hermiony Granger-przyjaciółki Harry’ego 
Pottera, której biologicznymi rodzicami, 
według naszego odkrycia, okazali się 
Mark i Lidia Dark. 

Jest to potężna, arystokratyczna rodzina, 
której przed laty skradziono dziecko. Obecnie
 państwo Dark zaakceptowali pannę Granger,
 jako swoją córkę. Jednak najlepsza uczennica 
Hogwartu odmawia przyjęcia szlacheckiego
 nazwiska. 

Wracając do sprawy. Ministerstwo nie 
ma pojęcia, kto jest sprawcą tego makabrycznego
 morderstwa. Kto chciałby zaatakować tę rodzinę 
niemagicznych ludzi? Czy ktoś pragnie 
zemścić się na uczennicy ostatniego roku 
Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie? 
Jeśli tak, to, z jakiego powodu? Czy inni są 
w niebezpieczeństwie? Jak panna Dark zareaguje
 na śmierć tych dwojga ludzi? Czy będzie 
chciała się zemścić? 
Na te i wiele innych pytań postaramy się znaleźć
 odpowiedzi. Ciąg dalszy na stronie 6” 
     Gryfonka nic nie poczuła czytając artykuł. Zdusiła emocje i przywdziała maskę obojętności. Nienawidziła dziennikarzy. Oni zawsze potrafią dobrać się do wszystkiego. Jak już uczepią się czegoś to szybko znajdą odpowiedzi. I dlaczego pisali o niej „panna Dark”? Przecież oficjalnie nie zmieniła nazwiska. Podała gazetę Harry’emu wskazując na artykuł.
-Przykro mi-powiedział po przeczytaniu, a w jego spojrzeniu tkwiła troska o nią.
-Niepotrzebnie-odparła.-Dowiedziałam się o tym wczoraj i… pogodziłam się z tym.-Choć nie do końca wierzyła w to, co powiedziała to jednak wiedziała, że mówi prawdę. Bardzo kochała ich oboje, ale fakt, że zostali zamordowani nic nie zmienił. Nadal są przy niej. W jej sercu i pozostaną tam na zawsze.
     Bliznowaty przytulił przyjaciółkę. Nie wiedział jak to jest mieć rodziców, mimo to wiedział, co ona może czuć po ich stracie. Szmery wokół nich robiły się coraz głośniejsze. Później jeden uczeń przez drugiego w tempie błyskawicy zadawali jej pytania na temat jej pochodzenia. Wszystkich ciekawiło jak to się stało, że pochodzi z jednego ze znamienitych rodów arystokracji. Udzielała krótkich odpowiedzi, ponieważ wiedziała, że inaczej się od niej nie odczepią.
     W końcu udało jej się zaspokoić ciekawość uczniów. Zmęczyło ją to. Wiedziała, że teraz wszystko może się stać inne. Coś się kończy, coś się zaczyna-pomyślała. Równowaga musi przecież zostać zachowana.
     Wraz z przyjaciółmi wyszła z Wielkiej Sali. Po drodze natknęli się na Malfoy’a w towarzystwie czarnoskórego przyjaciela i tabunem dziewczyn wokół. Wśród nich była Parkinson, która odezwała się do Gryfonki, gdy tylko ją zobaczyła.
-Proszę, proszę szlama myśli, że jest arystokratką. To jakaś totalna bzdura.-Zachichotała.
-Jak to, że kiedykolwiek łączyło cię coś z Malfoy’em-odparła zaczepnie. Ślizgonka zmrużyła gniewnie oczy.
-Na, jakiej podstawie tak sądzisz?-Warknęła.
     Hermiona obejrzała się na przyjaciół, po czym podeszła do niej i przepchnęła się aż doszła do blondwłosego Ślizgona, który z rozbawieniem przyglądał się całej scenie i stanęła do niego tyłem. Spojrzała na Pensy.
-Takiej, że jakoś nigdy ja, ani nikt inny nie widział was razem. -Odparła spokojnie i jakby nigdy nic odwróciła się w stronę chłopaka.
     Chwyciła mocno przód jego białej koszuli i przyciągnęła go do siebie, a on się nie opierał. Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, ale ten bezczelny czarodziej to wykorzystał i przedłużył go sprawiając, że stał się bardziej namiętny.
     Dziewczyna jednak opanowała się, choć przyszło jej to z trudem i odsunęła go od siebie. Z szerokim uśmiechem zadowolenia spojrzała w twarz Ślizgonce, po czym wyminęła ją bez słowa i dołączyła do przyjaciół. Zauważyła, że Ron nie był zachwycony jej zachowaniem, ale taktownie się nie odzywał. Natomiast Harry skwitował wszystko lekkim uśmiechem błądzącym w kącikach jego ust. Wielka Trójca skierowała się w stronę pokoju wspólnego.
     Malfoy stał oniemiały. Nigdy by się po niej takiego zachowania nie spodziewał. Jeszcze wczoraj płakała z powodu utraty bliskich, a teraz niemal promieniowała radością. Miał dwa wytłumaczenia-albo oszalała, albo zaczęła łykać jakieś prochy. Nie wiedział, co gorsze. Uśmiechnął się promieniście i zwrócił do Ślizgonki:
-Wiesz, co? Ona ma rację. Przecież nas nic nigdy nie łączyło poza twoim bezskutecznym usiłowaniu zaciągnięcia mnie do łóżka.
     W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, a pozostałe skomentowały to cichym śmiechem. Bleise westchnął wielce zirytowany i pociągnął przyjaciela za sobą. Był znudzony, a nie miał zamiaru słuchać płaczącej Parkinson. Od dawna działała mu na nerwy. Może dzięki Hermionie odczepi się od nas?-Pomyślał.
***
     Hermiona wracała z biblioteki. Oddała książki, które już jej nie były potrzebne. Zamyślona szła korytarzem mijając po drodze uczniów, którzy z entuzjazmem rozmawiali o dzisiejszym balu.
-Panno Granger-usłyszała chłodny głos za swoimi plecami. Odwróciła się i zobaczyła nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. – Mogę prosić na słówko?
     Automatycznie skinęła głową. Czuła się dziwnie idąc za Malfoy’em seniorem do jego gabinetu. Czego on od niej chciał? To było dziwne…
     Weszła do jego gabinetu pierwsza, ponieważ on, jako wielki dżentelmen puścił ją w drzwiach. Wskazał jej krzesełko przed biurkiem. Usiadła rozglądając się. W tym dość małym gabinecie pełno było książek. Ściany zastawione były regałami. Jedynym światłem było to padające zza okna jak i z kominka.
     Mężczyzna oparł się o swoje biurko, na którym walały się stosy różnych papierów i dziwnych przedmiotów.
-Zapewne zastanawiasz się, dlaczego zaprosiłem cię do siebie-zaczął. Gryfonka skinęła głową.- Jako nauczyciel nie powinienem w to ingerować, ale jako ojciec… -Westchnął. Hermiona miała nieodparte wrażenie, że bierze udział w jednym wielkim żarcie, który wygłasza Lucjusz.- Zauważyłem dzisiaj jak pocałowałaś na korytarzu mojego syna.-Dziewczyny spłoniła się szkarłatnym rumieńcem.- Chcę żebyś wiedziała, że nie mam nic przeciwko-zapewnił.- Jednakże… znam mojego syna.
     Malfoy senior podszedł do okna i stanął tam na chwilę, po czym wrócił z powrotem na miejsce. Przyjrzał się jej swoimi szarymi oczami. Dziewczyna czuła się niekomfortowo. Nie do końca odpowiadało jej to, jak na nią patrzył. Czyżby dostrzegała zainteresowanie?
-Nie do końca rozumiem, do czego pan zmierza-odparła wątpliwie.
-Chcę ci tylko powiedzieć, że Draco jest młody. W głowie ma tylko i wyłącznie zabawę. Wielokrotnie zapraszał do siebie panny, które zostawały na noc. Rzadko na dłużej.-To, co usłyszała sprawiło, że zesztywniała. Po co on jej to mówił? Jednak mu nie przerwała.- Za każdym razem wykorzystywał takie dziewczyny, a jak się mu znudziło zostawiał. Z racji tego, że jesteś córką mojego przyjaciela chciałbym cię ostrzec, byś nie uległa nieodpartemu niemalże urokowi Malfoy’ów. Chyba mi nie powiesz, że Draco nie mówił ci o tym, czego chce? Nie składał żadnych propozycji?
     Uśmiechnął się do niej. Wiedziała, że ma racje. Ślizgon łatwo potrafił oczarować każdego, a i jego ojciec zapewne potrafił to samo, jak i nie więcej. Nie mogła zaprzeczyć, że Lucjusz Malfoy jest przystojny. Zapewne miał wiele wielbicielek tak jak syn. Wstała dość gwałtownie. Oczywiście, że Draco mówił, co chce zrobić. Jednak na jego obronę zawsze może postawić fakt, że nic nie zrobił. Jednak zabolało ją to, co usłyszała.
-Niech się pan nie martwi-zapewniła.-Nie jestem tak głupia jak większość dziewczyn, z którymi zadaje się pański syn.
-Istotnie-mruknął. Złapał ją za rękę i ucałował wierzch jej dłoni patrząc się cały czas w jej zielone oczy.- Jesteś jedyną znaną mi młodą, a do tego bardzo mądrą czarownicą.
     Dziewczyna spłonęła rumieńcem. Nie wiedziała, jak ma się zachować. Szarmanckość mężczyzny mąciła jej sposób myślenia. Wewnątrz siebie czuła, że sytuacja ucieka jej spod kontroli.
-Ja…
     Nie dokończyła, bo drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich stał dziedzic rodu Malfoy’ów.
-Czy ja i matka nie nauczyliśmy cię, że zanim wejdziesz do cudzego gabinetu trzeba zapukać?-Powiedział chłodno Lucjusz nadal trzymając w ręce dłoń Hermiony.
-Wybacz ojcze, ale myślałem, że jesteś sam, a mam ważną sprawę.-Odpowiedział równie chłodno. Cała trójka wiedziała, że nie to było prawdziwym powodem.
     Dziewczyna czuła się tak, jakby była powietrzem. Poczuła, jak dłoń mężczyzny zacisnęła się na jej. Zaczęła szybciej oddychać. Spojrzała na swojego rówieśnika. Ten niemal w tym samym momencie spojrzał na nią. Ich oczy się spotkały. Po chwili chłopak skierował swój wzrok na złączone ręce jego ojca i Hermiony. Zacisnął wargi. Ojciec nie próżnuje-pomyślał.
     Hermiona opamiętała się nagle. Co ona robi? Musi jak najszybciej stąd wyjść. Dość energicznie aczkolwiek z dozą stanowczości wyswobodziła dłoń z uścisku arystokraty. Spojrzał na nią pytająco.
-Zostawię was samych-powiedziała i nim zareagowali wybiegła z gabinetu.
     Ślizgon spojrzał na ojca, a ten na niego. Mierzyli się chwilę na spojrzenia. Żaden nie odwrócił wzroku.
-Jaką masz do mnie sprawę Draco?-Spytał od niechcenia mężczyzna bawiąc się swoją różdżką.
     Młody czarodziej podszedł do niego. Złapał za przód szaty i przyciągnął do siebie. Na jego twarzy ewidentnie gościła wściekłość.
-TRZYMAJ SIĘ OD GRANGER Z DALEKA- wysyczał akcentując każde słowo.
     Chłopak puścił ojca i wyszedł nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Trzasnął drzwiami. Lucjusz Malfoy usiadł wygodnie w swoim fotelu i uśmiechnął się pod nosem. Zaczynało się robić ciekawie. Podejmie wyzwanie. Zawalczy o młodą Gryfonkę. Zawsze to jakieś urozmaicenie w życiu.
***
     Draco trzasnął drzwiami od gabinetu ojca.
-GRANGER!-Wrzasnął. Uczniowie na korytarzu rozglądali się, ciekawi nowej sensacji.
     Hermiona zatrzymała się w pół kroku i odwróciła. Ku niej podążał niczym chmura gradowa wściekły Ślizgon. Stanęła spokojnie uśmiechając się słodko, gdy doszedł do niej.
-Coś się stało?- Zagadnęła. Bawiła ją wściekłość tlenionej fretki.
-Jeszcze się pytasz?-Warknął.-Mówiłem ci żebyś trzymała się od mojego ojca z daleka.
     W jego głosie słychać było czystą wściekłość. Wokół nich zaczęli gromadzić się ludzie. Zmarszczyła brwi. O co mu chodzi? I czemu jest taki wściekły?
-Daruj sobie kazania Malfoy. Nie będziesz mi mówić, co mam robić.
     Odwróciła się na pięcie i chciała odejść, ale złapał ją za rękę. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Nienawidziła się za to, że jego dotyk tak na nią działał. Przewróciła oczami i spojrzała na niego.
-Nie rozumiesz?-Szepnął tak żeby tylko ona mogła usłyszeć. – Próbuję cię chronić przed moim ojcem. Wiem, do czego jest zdolny i wiem, czego chce…
-A ty?-Przerwała mu.- Czy ty wiesz, czego chcesz?
     Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem i nic nie odpowiedział. Zacisnął wargi, a ona uśmiechnęła się delikatnie i wyswobodziła z jego uścisku. Ruszyła w tylko sobie znanym kierunku nie oglądając się za siebie. A on? Stał dalej na środku korytarza patrząc za nią. Rozmyślał nad jej pytaniem. Czego on chciał? Co było dla niego tak istotne, że uczynił z tego priorytet?
     Rozejrzał się. Tłum uczniów (z przewagą uczennic) wpatrywał się wyczekująco w niego. I na co czekali? Na oklaski? Malfoy z kamienną twarzą ruszył przed siebie. Nie zwracał uwagi na tęskne spojrzenia płci pięknej, na wzdychania za nim, maślane oczy. W myślach miał tylko jedno- musi być pierwszy w wyścigu o Granger.
***
     William szedł szybko do swojego dormitorium. Znowu pokłócił się z Tom’em i zarobił miesięczny szlaban u McGonagall, bo zamienił go w krzesło. Nauczycielka była zdziwiona umiejętnościami pierwszoroczniaka. Bo niby skąd znał odpowiednie zaklęcie? Mały Ślizgon czytał dużo, zupełnie jak jego siostra, więc miał sporo sztuczek w zanadrzu.
     Minął kolejny korytarz i wypatrzył Hermionę podążającą w przeciwnym kierunku. Na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech i podbiegł do niej.
-Mionka!-Zawołał i przytulił się.
-Hej urwisie-przywitała się wesoło.- Coś ciekawego się wydarzyło?
-Yyy… tego… dostałem szlaban u McGonagall-powiedział szybko. W jego niebieskich oczach czaiła się niepewność. Niepewność, co do reakcji siostry.
-Za, co?-Spytała, choć trochę bała się odpowiedzi.
-Bo szedłem sobie z Tom’em i on wyzwał jedną Puchonkę, więc mu powiedziałem, że ma przeprosić, ale on stwierdził, że nie będzie przepraszał „szlamy”. Więc no… uderzyłem go i tego… zmieniłem go w krzesło…
     Powiedział to wszystko na jednym wydechu. Widząc jego skruszoną minę nie potrafiła się gniewać. Zrugała go za nieodpowiednie zachowanie, po czym ucałowała w czoło.
-Nie powinieneś odrabiać prac domowych?-Zagadnęła po chwili.
-Niby tak…, ale chciałbym wiedzieć jak się czujesz. Czytałem dzisiaj w proroku o twoich rodzicach. Czy teraz zmienisz nazwisko?
     Wyglądał teraz jak mały szczeniaczek proszący o kawałek kiełbaski. Jak tu się na niego gniewać?
-Willu… ja na razie nie chcę nad tym myśleć. To jest… zbyt świeże. Na razie mam inne sprawy na głowie.-Próbowała się wymigać od odpowiedzi. – Teraz śmigaj odrabiać zadania.
     Pożegnali się i każde ruszyło w swoją drogę. Hermiona skupiła myśli na Willu. Bardzo go kochała. W dość krótkim czasie skradł jej serce. Bardzo żałowała, że nie trafił do Gryffindoru. Mogłaby z nim spędzać więcej czasu. Cieszyło ją każde z nim spotkanie.
     Nie wiedziała, co ma zrobić. Z jednej strony czuła, że nie powinna zostawać przy swoim nazwisku tylko zmienić je na „Dark”. Czy tego chciała? Nie. Będzie musiała to przemyśleć.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy rozdział. Wiele wnosi. Dziwne, ze Herm tak szybko poradziła sobie ze stratą rodziców (nie mam nic do tego) ;) podoba mi się to, że dodałas postać Willa. Na początku nie wiedziałam co o tym myslec, tak samo jak o nowych rodzicach Miony. Jest dobrze. Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Twojego bloga znalazłam dzisiaj i muszę przyznać, że jest bardzo ciekawy. Świetnie opisujesz odczucia bohaterów. Masz naprawdę wielki talent, który powinnaś jak najbardziej wykorzystywać. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że szybko to nastąpi, bo jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji. Weny życzę :*
    Pozdrawiam :)))

    http://dramione-legendarna-nienawisc.blogspot.com/2015/03/rozdzia-13.html?m=0

    OdpowiedzUsuń

Ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla Ciebie to raptem kilka chwil - dla mnie mnóstwo motywacji :)