środa, 18 lutego 2015

Prolog

Witam wszystkich serdecznie :D Od teraz zaczynamy naszą wspólną przygodę z Hermioną i Draco :D ~ Lisa 
***
     Schowała portfel do małej, czarnej torebki. Tak. Chyba jest już gotowa. Ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wojna zmieniła ją - z charakteru. Natomiast wakacje - z wyglądu. Hermiona nie sądziła, że jeszcze może urosnąć. Zawsze chciała być wysoka. Pewnie jestem teraz wyższa od Harry’ego - pomyślała z rozbawieniem. Odgarnęła brązowe włosy do tyłu odsłaniając przód zielonej sukienki. Owa sukienka opinała delikatnie biust i talię dziewczyny, po czym miękko spływała falbanami do połowy uda. Idealnie podkreślała atuty dziewczyny. Na szczupłych i długich nogach miała założone czarne sandałki na koturnach. Hermiona zastanawiała się jak jej przyjaciele zareagują na jej widok. Na jej twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech odsłaniający idealnie białe zęby.   Oczami wyobraźni ujrzała opadającą ze zdziwienia szczękę Rona, nieśmiałe spojrzenia Harry’ego i bardzo wymowne Ginny. Westchnęła i podeszła bliżej sprawdzając, czy aby nie rozmazała makijażu. Jej duże zielone oczy, podkreślone czarną kreską i wytuszowanymi rzęsami, patrzyły zalotnie na swoje odbicie. Jeszcze do końca się do nich nie przyzwyczaiła. Do niedawna miała brązowe, ale w końcu nie musiała nosić soczewek. Wada, która zniknęła pozwalała Gryfonce pospać dziesięć minut dłużej. Dziewczyna pomalowała usta błyszczykiem. No. Teraz wygląda perfekcyjnie.
     Zamyśliła się. Bardzo często nachodziły ją wspomnienia, które wywoływały u niej dreszcze na plecach. Zwłaszcza te, w których obecny był pewien blondyn. W czasie bitwy coś się między nimi zmieniło. Pamiętała jakby to było wczoraj, jak biegła szukając go w tłumie. Wpadła do jakieś klasy, w której stał na środku i patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Podeszła do niego i złapała ze rękę chcąc go zaprowadzić w bezpieczne miejsce – w końcu obiecała to jego matce.   Jednak nie zdążyła się nawet odezwać, gdy ściana za nią eksplodowała, a podmuch pchnął ją na Ślizgona sprawiając, że oboje znaleźli się na ziemi. Chłopak zasłonił ją własnym ciałem, gdy wybuchła druga ściana. Chciała mu powiedzieć, że muszą stąd uciekać, ale gdy tylko otworzyła usta ten pocałował ją. Było to tak niespodziewane, że odwzajemniła pocałunek. Po chwili dotarło do niej, co właśnie robi i odepchnęła go wstając momentalnie. Dostrzegła zawód w jego oczach, ale zaraz się opanował i po chwili stał obok niej. Złapała go za rękę i nie zważając na to, co mówi poprowadziła go w bezpieczne miejsce. Do tej pory czuła jego gorące wargi na swoich. Takie gorące i zachłanne… STOP! Hermiona ogarnij się! Zganiła się w duchu. To przecież tylko Malfoy. Nic nieznacząca tleniona fretka. I co z tego, że przeszedł na ich stronę? Że wstąpił do Zakonu Feniksa? Że się zmienił? Nic ją to nie obchodziło. Mimo wszystko dalej nie mogła zapomnieć mu tego, co jej robił przez sześć lat w Hogwarcie. Jak ją upokarzał i poniżał. A podczas wojny, co zrobił? Najnormalniej w świecie ją pocałował! Zresztą nie ważne… Hermiona ogarnij się!-Powtarzała to w kółko niczym modlitwę.
     Nie zważając na swoje durne myśli na jego temat Gryfonka wyszła z pokoju zamykając go za sobą. Niemal zbiegła ze schodów i wpadła na swoich rodziców, którzy właśnie szykowali się do wyjścia. Pożegnała się z nimi i oznajmiła, że wróci późno. Miała na dzisiaj sporo spraw do załatwienia. Matka ucałowała ją w policzek życząc dobrej zabawy. Jakże się cieszyła, iż udało jej się ich odnaleźć i przywrócić im pamięć. Westchnęła w duchu i wyszła na ganek.
     Słońce przyjemnie ogrzewało jej skórę. Wzięła głęboki wdech i deportowała się w pobliże Dziurawego Kotła. Weszła do lokalu i obrzuciła go obojętnym spojrzeniem. Z tym obskurnym miejscem miała kilka wspomnień, ale najchętniej by się ich pozbyła. Przy stolikach siedzieli czarodzieje i w najlepsze zajadali podejrzanie wyglądające dania lub byli pogrążeni w rozmowie. Zauważyła, że przechodząc zwracała na siebie uwagę mężczyzn, którzy obdarowywali ją przeciągłym spojrzeniem z lubieżnością patrząc na jej figurę. Zignorowała to. Dziewczyna skinęła głową barmanowi i weszła na zaplecze, które prowadziło na ulicę Pokątną. Po chwili znalazła się na niej otoczona czarodziejami podążającymi w tylko sobie znanych kierunkach. Uśmiechnęła się. Za każdym razem, gdy się tu znajdowała ogarniało ją dziecięce podniecenie, jakby miała za moment otrzymać wymarzony prezent. Ruszyła w kierunku księgarni Esy i Floresy, ponieważ tam umówiła się ze swoimi przyjaciółmi. Po chwili ujrzała Ginny. Ona również się zmieniła. Rude włosy związała w luźny kok. Czerwona bluzka i białe spodenki sprawiały, że przechodzący chłopcy rzucali na nią nie jedno spojrzenie. Z wielkim uśmiechem na ustach pobiegła do swojej przyjaciółki rzucając się jej w ramiona. Nie widziały się całe wakacje.
-Mionka ślicznie wyglądasz!-Zaszczebiotała wesoło.
-Ty również Gin-odparła starsza z dziewczyn.
     Śmiejąc się obie podeszły do pozostałej dwójki przyjaciół. Hermiona musiała przyznać, że się zmienili. Ron jeszcze bardziej urósł, a pod brązową bluzką widać było zarysowane mięśnie, tak jak i pod niebieską koszulą Harry’ego. Ten pierwszy patrzył na nią z otwartą buzią nie mogąc się nawet poruszyć. Obok niego stał oniemiały Potter. On jednak za wiele się nie zmienił. Wydoroślał. Stracił do końca dziecięce rysy twarzy. Jedynie oczy dalej błyszczały jak wtedy, gdy poznała go po raz pierwszy. Ciemne włosy były oczywiście nieuczesane i zdawały się żyć własnym życiem. Przywitała się z nimi, a każdy z nich zamknął ja w żelaznym uścisku.
-Chodziliście na siłownię, czy co?-Spytała ze śmiechem na ustach.
-Tak jakby-odparł Potter ze śmiechem.
-Fantastycznie wyglądasz Hermiono!-Odezwał się Ron.
-Fantastycznie to za mało powiedziane -rzekł bliznowaty.
-Taa… wszyscy już wiemy, że zrobiła na was piorunujące wrażenie, ale z łaski swojej moglibyście już pozamykać szczęki, które pootwieraliście z wrażenia i zapewnić Mionie trochę komfortu!- Skarciła chłopaków Ruda.-Wystarczy, że wszyscy wokół pożerają ją wzrokiem. Jako jej przyjaciele powinniście się umieć zachować.
     Dziewczyny śmiejąc się wyminęły ich i weszły do księgarni, a oni zbesztani weszli za nimi. Po zakupieniu potrzebnych książek i wysłaniu ich zaklęciem do domu postanowili pójść do jakieś restauracji, ponieważ Ron narzekał, że od wielu godzin nic nie jadł, na co jego siostra mruknęła coś o tasiemcu, którego prawdopodobnie ma jej brat. Hermiona ze śmiechem ruszyła do drzwi, a otwierając je wpadła na blondwłosego Ślizgona. Potykając się o wycieraczkę wpadła prosto w jego ramiona. W jego stalowoszarych oczach najpierw pojawiło się zdziwienie, a gdy ją poznał-rozbawienie. Ona widząc to chciała wyswobodzić się z jego umięśnionych ramion, ale on jedynie przyciągnął ją bardziej do siebie zmniejszając niebezpiecznie dystans pomiędzy nimi. Z kpiącym uśmiechem na ustach i cynizmem w głosie rzekł cicho:
-Znów w moich ramionach, co Granger? Widzę, że się cholernie za mną stęskniłaś-dodał.
-Ha. Chciałbyś-odparła kpiąco.-Za marzenia nie karają.
-Hmn…-zamyślił się.
     Gryfonka czuła, jak jego atletyczne ciało idealnie pasuje do jej ciała. Nie podobało jej się to z czterech powodów. Po pierwsze jej przyjaciele są świadkami całego wydarzenia. Po drugie czuła narastające ciepło w okolicy brzucha, które gwarantowało jej kolejną nieprzespaną noc z powodu Ślizgona. Po trzecie chciała zostać w tych ramionach już na zawsze i po czwarte miała ogromną ochotę go pocałować, co niezmiernie ją przerażało. Tak jak wtedy w czasie bitwy w ruinach zamku...
     Mimo kotłujących się w jej głowie myśli zauważyła, że Malfoy się zmienił. Był od niej wyższy niemal o głowę. Pod dłońmi czuła cudownie wyrzeźbione mięśnie jego klatki piersiowej. Włosy nie były ulizane jak kiedyś tylko ułożone w artystycznym nieładzie. Biała koszula była rozpięta niemal do połowy kusząc dziewczynę niemiłosiernie, aby dotknęła nagiej skóry. Postawiony kołnierzyk dodawał mu uroku. Nadal wyglądał jak arystokrata, ale w tym stroju-jak cholernie seksowny arystokrata. Przybierając arogancki wyraz twarzy już otworzył swe zmysłowe usta, ale wtrącił się Weasley.
-Zabieraj od niej te swoje parszywe łapy obrzydliwy Ślizgonie!
     Arystokrata spojrzał na niego, po czym wrócił do przyglądania się Gryfonce, którą trzymał w ramionach.
-Jeszcze wrócimy do tego Granger-zapowiedział uwodzicielsko.- Do zobaczenia w pociągu.
     Mówiąc to szybko musnął swoimi gorącymi ustami jej zimne wargi rozpalając je momentalnie.     Puścił ją i wyminął z zamyślonym wzrokiem i zadowolonym uśmiechem na twarzy, ponieważ nikt nie zauważył tego, co zrobił. Przechodząc koło Rona rzucił lekko do niego:
-Och Weasley… ty dalej żyjesz marzeniami.- Po czym ruszył dalej nie oglądając się za siebie. Ron chciał się rzucić na niego, ale Harry zareagował błyskawicznie i złapał przyjaciela potrząsając nim, aby się opanował.
-Nie warto-powiedział spokojnie Potter.
     Hermiona patrzyła na cała sytuację lekko zszokowana, jednak szybko się opanowała i odwróciła się w stronę wyjścia. Niestety pech chciał, że znowu na kogoś wpadła. Tym „ktosiem” okazał się (o zgrozo) Malfoy senior.
-Przepraszam-odparła szybko Gryfonka.
-Powinna pani tyle nie błądzić głową w chmurach. Oszczędziłoby to pani wpadania na ludzi.-   Obdarzył ją czarującym uśmiechem, po czym dotarło do niego, kogo właściwie trzyma w ramionach. Jak mógł jej nie poznać? To pewnie przez te oczy…, ale przecież nie zmieniła się za wiele-po prostu wyładniała. Merlinie! Co on sobie myśli widząc tę szlamę?! On, Lucjusz Malfoy-arystokrata, wyższy ponad innych. Puścił ją niemal natychmiast. –Na przyszłość uważaj jak chodzisz panno Granger-wycedził i minął ją nie zaszczyciwszy nawet pojedynczym spojrzeniem.
     Po chwili na jego miejscu pojawiła się Narcyza. Jak zawsze perfekcyjnie wyglądająca dama. Jadowicie zielona garsonka nadawała jej cerze jeszcze bledszy odcień nić miała w rzeczywistości. Włosy upięte w idealny kok były niezwykle szykowne. Na jej widok uśmiechnęła się nieśmiało, ale szczerze. Widziała to w jej niebieskich oczach.
-Witaj Hermiono-rzekła.
-Dzień dobry-odezwała się zszokowana dziewczyna.
     Kobieta minęła ja i przywitawszy się również z pozostałą trójką zniknęła między regałami księgarni, zapewne w poszukiwaniu męża i syna, pozostawiając oniemiałych nastolatków. Już więcej Malfoy’ów nie zniosę-pomyślała starsza Gryfonka, choć dobrze wiedziała, że cała rodzina buszowała po półkach za jej plecami. Czym prędzej opuściła to miejsce.
     Po chwili zatrzymała się i obejrzała. Przyjaciele podążali tuż za nią ze zdziwieniem wymieniając się spostrzeżeniami, ze spotkania z jakże znienawidzoną rodziną. Naburmuszony Ron prawie się nie odzywał, tylko zaciskał nerwowo pięści.
     Przyjaciele weszli do przestronnej restauracji Pod Zielonym Smokiem. Usiedli przy wolnym stoliku na końcu sali. Hermiona rozejrzała się. Na sali dominowały różne odcienie zieleni i srebra. Barwy Slytherinu-pomyślała Gryfonka. Spojrzała na ścianę. Patrzył z niej na nią szafirowym okiem wielki zielony smok. Był przepiękny. Delikatnej budowy z ogromnymi skrzydłami. Zrobił fikołka i znalazł się na innej ścianie budząc radość dzieciaków siedzących przy stoliku obok. Westchnęła.   Ostatnio pojawiła się moda na ruszające się wzorki na tapetach. Z zamyślenia wyrwał ją przyjemny głos blondwłosej kelnerki. Złożyli zamówienie, po czym odezwała się Ginny:
-Hermiono ty dzisiaj masz wyjątkowego pecha. Na wszystkich ludzi musiałaś wpaść akurat na Malfoy’ów.
-Cała rodzina powinna siedzieć w Azkabanie-odparł Ron, a widząc mordercze spojrzenie starszej Gryfonki spytał-no, co?
-Nic-odparła.- Jakbyś zapomniał to oni stanęli po właściwej stronie i Ministerstwo oczyściło ich z zarzutów.
-Niepotrzebnie-mruknął Rudy. Harry widząc, że jego przyjaciółka zaraz wybuchnie spytał szybko:
-Dlaczego masz inny kolor oczu?
-Nie noszę już soczewek-odpowiedziała, a widząc pytające spojrzenia dodała.-Jak byłam bardzo mała dużo czytałam…
-Za wiele się nie zmieniło-burknął Ron. Popatrzyła przeciągle na niego i kontynuowała.
-Bardzo szybko męczył mi się wzrok, więc rodzice kupili mi soczewki, ale nie wiadomo, dlaczego zmieniły one kolor moich oczu.
     Niedawno okazało się, że już nie są mi potrzebne, więc ich nie noszę i teraz mam zielone oczka-uśmiechnęła się.
-Ładniej ci w zielonych-powiedział nieśmiało Harry i lekko się zarumienił.
-Eee… dziękuję-odpowiedziała zmieszana.
-Co to są soczewki?-Spytała Ruda udając, że niczego nie zauważyła. Co prawda bolało ją, że Harry zwraca na Hermionę uwagę już nie jak na przyjaciółkę, ale przecież nie mogła mu tego zabronić. Nie byli razem. Już nie.
Gryfonka z westchnieniem wyjaśniła rudzielcom. Kątem oka zauważyła jak do restauracji wszedł wysoki czarnoskóry chłopak. Rozejrzał się, a napotkawszy jej wzrok uśmiechnął się i skinął głową na powitanie. Odpowiedziała tym samym.
-Ja zaraz wrócę-powiedziała patrząc na Ślizgona. Wstała i ruszyła w jego stronę.
     Jakże wielkie było zdziwienie trójki przyjaciół, gdy ujrzeli jak dziewczyna wita się z nieodłącznym przyjacielem Malfoy’a. Mianowicie chłopak uścisnął Hermionę niemal czule, po czym pocałował ją w policzek. Zamienili ze sobą kilka słów, po czym Gryfonka wróciła do swoich przyjaciół.
-Czy to był Blaise Zabini?-Spytał Harry.
-Tak-odpowiedziała siadając.
-Hmn… niezłe z niego ciacho-rozmarzyła się Ruda.
-Ginny!-Krzyknął z oburzeniem Ron.-On jest Ślizgonem! I do tego kumpluje się z tą tlenioną fretką! Uważaj, bo poskarżę się rodzicom i cię wydziedziczą.
-Już to widzę-mruknęła siostra rudzielca.
-Dramatyzujesz Ron-odparła Miona.
-A ty się nie odzywaj!-Warknął.- Jak w ogóle mogłaś go pocałować?
     Którego?-Chciała zapytać. Malfoy’a, czy Zabini’ego? Westchnęła
-Powiem wam, o co chodzi, ale jeszcze nie teraz. Chcę mieć pewność.
-Do, czego?-Spytał spokojnie Harry.
-Powiem wam innym razem.
     Cała trójka już chciała się odezwać, ale kelnerka przyniosła ich zamówienia i postanowili, że póki, co odpuszczą przyjaciółce. W końcu skoro powiedziała, że im powie to im powie.
Po niemal godzinie wyszli z restauracji śmiejąc się z żartu Rudej. Postanowili się rozdzielić, ponieważ każdy z nich potrzebował czegoś innego. Ron-nowej miotły, Harry- sowy, Ginny- nowego kociołka, a Hermiona- szaty. Każde z nich ruszyło w swoją stronę umawiając się za godzinę w Norze.
     Hermiona jak zwykle, gdy zostawała sama pogrążyła się w myślach, które brutalnie zostały przerwane przez tlenioną fretkę, na którego znowu wpadła.
-Odnoszę wrażenie, że na mnie lecisz-powiedział ironicznie.-Nie upłynęło dużo czasu od naszego ostatniego spotkania, a ty znowu jesteś w moich ramionach.
-To nie moja wina, że obłapiasz wszystko, co się rusza i nie ucieka przed tobą-odpowiedziała złośliwie. Wyswobodziła się z jego (jakże cudownych) ramion. Chciała go wyminąć, ale złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Jeszcze z tobą nie skończyłem…
-Dlaczego uważasz, że lecę na arystokratyczną fretkę? Nie jestem głupia…
-Dziewczyny lecą na mnie, bo jestem niezwykle przystojny i seksowny, mam wspaniałe ciało i włosy, jestem inteligentny, arogancki i można by wymieniać w nieskończoność, więc powiem tylko jedno-jestem po prostu boski.
-I do tego skromny-mruknęła. Chciała się jakoś na nim odegrać. Do głowy przyszedł jej głupi pomysł, ale w sumie…, co jej szkodziło?
     Hermiona wolną ręką dotknęła jego policzka i przybliżyła twarz do jego twarzy, jakby chciała go pocałować. Jednak rozczarowała Ślizgona, bo powiedziała tylko słodko:
-Och misiu, bardzo mi przykro, ale to nie moja wina, że żyjesz w swoim własnym świecie, gdzie jesteś najważniejszy.-Jej głos ociekał sarkazmem, nie czekając na jego reakcję odwróciła się i odeszła pozostawiając zaskoczonego chłopaka samego.
     A on? Stał tam, wśród tłumu czarodziei, jakby go nie było. Patrzył bezmyślnie na dziewczynę w zielonej sukience, która z gracją zniknęła za rogiem. Nie przypuszczał, że znów ją spotka. Już ich spotkanie w księgarni wywarło na nim spore wrażenie. Blaise mówił mu, że Granger wyładniała, ale nie, że aż tak… po tym, co wydarzyło się podczas bitwy chciał się z nią skontaktować. Tyle razy pisał do niej listy, które po ukończeniu palił w kominku tłumacząc sobie, że tak nisko nie upadł.   Myślał o niej dosyć sporo odkąd się w ogóle poznali, a przez te wakacje niemal nieustannie.
     Z zamyślenia wyrwał go dotyk dłoni na swoim ramieniu.
-Kogo tak wypatrujesz synu?-Lucjusz spojrzał w tym samym kierunku.
-Nikogo-odparł Draco-już nikogo.

5 komentarzy:

  1. Kochana Onnawen:* Skopiuję tu Twój komentarz, ponieważ wiele on wnosi do mojej dramionki:)
    "Zacznę od miejsca w którym piszesz. Nie uważasz, że lepiej przenieść się na bloggera? Uważam, że ma więcej do zaoferowania niż blogspot, ale to już Twoja decyzja :)
    Co rzuciło mi się w oczy na początku to błąd w wyglądzie Hermiony. Mogę zaaprobować zmianę w super laskę, ale nie zmianę koloru oczu -Hermiona na brązowe oczy. Rozumiem, że to soczewki itd. , ale moim zdaniem to duża zmiana, naginająca informację z książki… chyba, że jest to ci do czegoś potrzebne. Wtedy zwracam honor :)
    Wątek Dramione dość szybko już się rozpoczyna. Podoba mi się w sumie, bo przez ten pocałunek coś między nimi iskrzy i ciągnie ich do siebie. Hermiona nie może o nim przestać myśleć, a on stawiam, że również…
    Draco po stronie Zakonu? Na pewno da to duże możliwości, to bliższej znajomości pomiędzy bohaterami.
    Scena w księgarni… idealna :) Oczarowała mnie. Twoje opisy mają coś w sobie, że aż ja czuję to co czuję Hermiona. Wpadam w ramiona Dracona i ahh… idealnie <3 Ej co Ty ze mną robisz kobieto! Malfoy i te jego zagrywki! WOW. Czekam na scenę w pociągu!
    No Hermiona miała dziś wielkiego pecha. Wpaść na całą rodzinkę Malfoyów… ulala :P
    Powiem tak. Jestem mile zaskoczona, ponieważ uważam, że blog rozpoczyna się na prawdę przyzwoicie i interesująco. Czytałam już tyle Dramione, jednak Twoje ma coś w sobie co wciąga i zaciekawia. Przedstawiony Malfoy jest nadal arogancki, ale ma coś w sobie…
    Życzę Ci dużo weny i dziękuję za pozostawienie komentarza na moim pierwszym blogu. Korzystając z okazji, pragnę zaprosić Cię na mojego nowego bloga. Mam nadzieje, że Ci się spodoba. Również proszę o informowanie mnie o nowym rozdziale w zakładce Spam. :*
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stwierdziła, że dopiero tu Ci na niego odpowiem, więc tak: wiem, że Hermiona miała brązowe oczy, ale zmieniłam to na potrzeby opowiadania (dowiesz się w następnych rozdziałach :D); wątek miłosny zaczęłam to prawda dość szybko, ale jakoś tak mi się spodobało i tak zostało :) ; cieszę się, że Cię choć trochę zainteresowało i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i wytrzymasz z moją kreatywnością :D

      Usuń
  2. Hmm... Nawet fajnie zaczęte. Mam nadzieję, że będzie duużo scen z Narcyzą i Lucjuszem Malfoy'ami. Wszystko jest pięknie, tylko to trochę bez sensu, że tak od razu co chwila na siebie wpadają. Przydałoby się tu trochę więcej niechęci do siebie.

    Pozdrawiam
    E.L.
    dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com

    PS-zmień kolor tekstu w komentarzach, bo się czytać nie da.

    OdpowiedzUsuń

Ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla Ciebie to raptem kilka chwil - dla mnie mnóstwo motywacji :)