Postaram się nie kończyć rozdziałów w "takich momentach" :D jednak niczego nie obiecuję, pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania :D~ Lisa
***
-Dlaczego?-Wyszeptała.-Hermiono ja...-Draco poruszył ustami, ale nic się z nich nie wydobyło. Pokręcił głową.-Nieważne. To co z balem?
-Eee...?
-Bardzo inteligentna odpowiedź Granger.-Uśmiechnął się szelmowsko.
Gryfonka zgłupiała. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Do czego się przyczepić.
-Jakim balem? O czym ty mówisz?
-Nasz szalony dyrektorek wymyślił sobie bal na rozpoczęcie roku, który ma być w sobotę dwudziestego września. Nie dostałaś tej informacji w liście na wakacje?
Stalowoszare tęczówki skupiły się na jej twarzy. Odwróciła wzrok i skupiła się na jego lewym przedramieniu. Tam, pod tą cienką warstwą białej tkaniny powinien być Mroczny Znak. Z trudem oparła się pokusie podwinięcia jego rękawa. Chłopak nic więcej nie powiedział, więc spojrzała w jego oczy i pożałowała tego. Tyle emocji kłębiło się w nich.
-Dostałam-odparła.-Ale zapomniałam-dodała zgryźliwie.
Hermiona teraz była wściekła. Widząc jego kpiarski uśmiech przyklejony do przystojnej arystokratycznej twarzy miała ochotę coś rozwalić. Jak można być jednocześnie tak bezczelnym i seksownym? Zganiła się za takie myśli. Postanowiła zmienić temat.
-Dlaczego zachowywałeś się przy swoim ojca jakbyś chciał mnie chronić przed nim? Nie sądzę, aby mi się to zdawało. Co ukrywasz? Jaka jest przyczyna takiego zachowania?
Ślizgon zacisnął szczęki.
-Mam swoje powody-odparł wymijająco.-Poza tym mamy coś ważniejszego do omówienia, a mianowicie bal, który ma się odbyć w sobotę…
-Może dla odmiany sam się czymś zajmiesz?! Myślisz, że skoro pochodzisz z wyższych sfer to ci wszystko wolno? Żałosne. Jesteś nieodpowiedzialną tlenioną fretką, która robi z siebie bożyszcze kobiet.
-Po pierwsze nie krzycz na mnie. Po drugie nie obrażaj mnie, a po trzecie to nie był mój pomysł tylko naszego szalonego dyrektora. Tak, więc musimy wszystko omówić, bo jeśli nie zauważyłaś mamy mało czasu.-Udał, że nie słyszał jej potoku słów.
-Wybacz, ale ja teraz nie mam czasu-odparła chłodno. Okłamała go. Czasu miała, aż za nadto, ale nie była w stanie myśleć o jakimś chorym balu.
-Niech ci będzie. Porozmawiamy o tym jutro.-Zdziwiła się, że on tak szybko odpuścił. Liczyła, że będzie się z nią spierał. Jego łobuzerski uśmiech zbił ją z pantałyku. Przybliżył się do niej.-A nawiązując do balu to pójdziesz ze mną?
-I, co jeszcze? Może rzucę się w twoje ramiona ze szczęścia? Wielki Draco Malfoy zaprosił szlamę na bal! Niech mi się wszyscy kłaniają, bo zastałam wybrana przez tlenioną fretkę!
-Skarbie, ironia do ciebie nie pasuje-nie skomentował jakoś bardziej jej wypowiedzi, a jego uśmiech gwiazdy filmowej sprawił, że nie mogła się nawet poruszyć. Chłopak przybliżył się do niej, a jego oddech owionął jej twarz.-Moja propozycja jest nadal aktualna, a co do rzucenia się w moje ramiona… jakoś do tej pory nie sprawiało ci to problemu.-Musnął delikatnie jej usta swoimi, po czym puścił jej perskie oko.
Wyminął ją i oczywiście musiał dotknąć jej dłoń swoją. Gryfonka stała jak sparaliżowana. Ze zgrozą uświadomiła sobie, że czuła niedosyt. Chciała się wpić w te jego idealnie wykrojone usta, dotknąć tych jego aksamitnych w dotyku włosów… potrząsnęła głową. Nadal czuła jego gorące wargi na swoich, a ten dotyk jego dłoni… NIE! Hermiono STOP! Nie może mu pozwolić, aby to on pociągał za sznurki w grze, którą oboje nieświadomie rozpoczęli. Kiedyś mu pokaże, do czego jest zdolna. Była pewna, że go zaskoczy.
Nagle poczuła jak ktoś obejmuje ją. Szybko się odwróciła. Roztrzęsiony Will przytulił się do niej, a ona nie wiedziała, co zrobić, więc objęła go. Myśli na temat Ślizgona czmychnęły w zakamarki jej podświadomości.
-Co się stało?-Spytała ostrożnie. Dopiero teraz ujrzała, że szata chłopca była rozdarta w wielu miejscach, ale nie dostrzegła żadnych poważnych ran. Odetchnęła z ulgą. Nagle uderzyła ją świadomość, ze właśnie tuli własnego brata.
-Pobiłem się z Tom’em, ale to nic poważnego- zapewnił od razu. Hermiona westchnęła. To już trzeci raz w tym tygodniu jak się pobili. Widać za dużo mieli energii i nie mieli jej jak spożytkować.
-Posłuchaj Willu-odsunęła go od siebie, aby spojrzeć mu w oczy.-Muszę ci coś powiedzieć… ale nie tutaj. Chodź ze mną.
Poprowadziła zaciekawionego chłopca z powrotem na błonia. Poszli na mostek i usiedli na jego skraju. Letni wiaterek owiewał ich. Tafla wody lśniła w promieniach słońca. Gryfonka spojrzała na chłopca, który wesoło machał nogami. Czuła się dziwnie skrępowana. Nie wiedziała, jak zacząć rozmowę. Chrząknęła.
-Williamie... pamiętasz naszą rozmowę? Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy?
-Tak-na jego dziecięcej budzi wykwitł szeroki uśmiech.-Zabrałaś mnie wtedy na lody, a później jedliśmy takie lepkie coś... takie słodkie...-nie mógł sobie przypomnieć.
-Watę cukrową jedliśmy-podsunęła mu.-Wtedy po raz pierwszy dowiedziałam się, że istnieje możliwość... że jesteśmy rodzeństwem...
-Noo... widziałem zdjęcia mamy jak była młodsza. Jesteś prawie taka sama, jak ona. Tylko więcej się uśmiechasz...
-Możliwe-kąciki jej ust uniosły się delikatnie.-W każdym bądź razie napisałam w tej sprawie wniosek do Ministerstwa, o sprawdzenie tego. Niedawno przyszedł do mnie list z odpowiedzią. Okazało się, że jednak jesteśmy rodzeństwem.
Nie patrzyła na niego. Nie była w stanie. Uparcie próbowała się skupić na najdalszym punkcie na horyzoncie. Serce galopowało jej w piersi. Bała się reakcji chłopca. Co on sobie teraz pomyśli? Może nie będzie chciał mieć jej za siostrę?
Jej ponure rozważania przerwał mocny uścisk. William tulił się do niej chowając twarz w jej bluzie. Jego drobnym ciałkiem wstrząsnął dreszcz. Objęła go mocno. Poczuła jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło.
-Wiedziałem-usłyszała cichy szept.-Od samego początku wiedziałem, że jesteś moją siostrą.
-Cieszysz się?-Spytała ostrożnie.
Chłopiec podniósł twarzyczkę i spojrzał na nią niebieskimi oczami pełnymi łez.
-Tak-uśmiechnął się.-Obiecasz mi coś?-Kiwnęła głową na znak zgody.-Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz, ze do ostatniej chwili będziesz ze mną.
-Obiecuję-odparła od razu. Przeraziły ją jego słowa, ale co może wiedzieć jedenastoletni chłopiec? Sądzą po tym jaka jest jego siostra to bardzo dużo.-Chodźmy już. Robi się chłodno.
Wtuleni w siebie wrócili do zamku opowiadając sobie różne historyjki, które przeżyli. Hermiona była szczęśliwa, jak nigdy przedtem. Specyficzna radość sprawiała, że nie potrafiła przestać się uśmiechać. Przy schodach musieli się rozdzielić. Każde z nich miało do zrobienia prace domowe, które nie mogły czekać.
Gryfonka patrzyła na oddalające się plecy młodego Ślizgona zamyślona.
-Granger, co tak stoisz?-Szyderczy ton Malfoy'a nie był w stanie zetrzeć jej z twarzy uśmiechu.-Zgubiłaś się?
Nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Podeszła do Zabiniego, który stał obok blondyna.
-Możesz przekazać ojcu wiadomość, że nie chcę niczego zmieniać?
-Dlaczego sama nie napiszesz?
-Bo mam chwilowo co innego do roboty, a Ty jak zwykle się obijasz-wyszczerzyła się do niego, a on ją dźgnął palcem w żebro.
-Widzę, że masz dobry humor- skomentował czarnoskóry. Spojrzała na niego słodko.-Dobra napiszę i tak miałem to zrobić. A tak z ciekawości wybierasz się może na bal?
-Raczej wątpię, a co?
-Nic. Muszę lecieć.
Odwrócił się na pięcie i poszedł.
-Ginny na pewno pójdzie!-Krzyknęła za nim. Odwrócił się i tylko mrugnął do niej, po czym poszedł pozostawiając ją i Malfoy'a na korytarzu.
-”Raczej wątpię”?-Arystokrata nie wytrzymał dłużej olewania jego zacnej osoby.-Jeśli myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, bo nie przyjdziesz na bal to się grubo mylisz.
-I co mi niby zrobisz?
Podszedł do niej bardzo blisko. Za blisko. Czuła jego oddech na twarzy. Ich ciała stykały się delikatnie ze sobą. Jego perfumy przyjemnie drażniły jej zmysły. Spojrzała świadomie w stalowoszare tęczówki.
-Nie podpuszczaj mnie Granger.
-Zaryzykuję-odparła odważnie. Przyłożyła swoją dłoń do jego klatki piersiowej i zmusiła go, aby się cofał, póki nie dotknął plecami ściany. Zbliżyła się do niego i wyszeptała mu do ucha.-Nie mam nic do stracenia.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie z pogardą na twarzy i skierowała się w stronę swojego dormitorium.
Draco stał chwile przy ścianie obserwując brązowowłosą dziewczynę, póki nie zniknęła mu z oczu. Ucieszył się, że ta dumna Gryfonka bierze czynny udział w ich wspólnej grze. Nurtowało go tylko jedno pytanie. Które z nich wygra i sprawi, że drugie mu ulegnie?
*****
Hermiona była zdenerwowana. Trzymając Willa za rękę weszła do Trzech Mioteł. Chłopiec dostał specjalną przepustkę od profesora Snape'a, aby móc udać się poza teren Hogwartu.
Jak zawsze w pubie panowała ciepła atmosfera. Ciemne wyposażenie idealnie wyróżniało się na tle beżowych ścian, po których mknęły trzy miotły. Gryfonka rozejrzała się. Nigdzie nie zauważyła państwa Dark, więc skierowała się wraz z bratem do jedynego z wolnych stolików. Usiadła i zamówiła dla chłopca sok z dyni, a dla siebie kremowe piwo. Po chwili otrzymali zamówienie. Chłopiec opowiadał, jej o ostatniej lekcji transmutacji, na której tylko jemu udało się zmienić zapałkę w igłę.
Dziewczyna zlustrowała salę i napotkała spojrzenie stalowoszarych tęczówek. Młody arystokrata siedział przy stoliku obok wpatrując się w nią z rozbawieniem jednocześnie popijając bursztynowy płyn. Whisky. Natychmiast skupiła się na Willu. Chłopiec też zauważył Malfoy’a i pomachał mu, a uśmiech rozjaśnił mu twarz. Poczuła się zazdrosna. Nagle spojrzał na nią i zapytał z nieskrywaną ciekawością:
-Czy ty i Draco jesteście parą?
Niemal zachłysnęła się pitym właśnie trunkiem.
-Co?! Nie!-Zaprzeczyła gwałtownie.
-Dlaczego?
-No, bo… eee… tego ja-nie mogła się wysłowić, bo niby, co miała mu powiedzieć?-Żeby dwoje ludzi było razem powinno ich łączyć uczucie…, a my z Malfoy’em… cóż my się raczej nienawidzimy.
Gdy to powiedziała poczuła jakby go okłamała, lecz nie chciała się przyznawać sama przed sobą, że mogłaby poczuć cokolwiek do Ślizgona. Nie mogła… czy aby na pewno?
-Zawsze to jakieś gorące uczucie-odparł chłopiec. Jak na swój wiek był za bardzo bystry.- Draco powiedział mi, że właśnie to od ciebie usłyszę…
-Rozmawiałeś z Malfoy’em?!-Nim zdążył odpowiedzieć wykrzyknął:
-Mamo! Tato!-I wystrzelił jak z procy rzucając się na parę, która do nich podeszła.
Mężczyzna pierwszy uwolnił się z uścisku syna. Podszedł do dziewczyny, aby się z nią przywitać. Miał ciemne włosy, które okalały jego lekko opaloną twarz. Zielone oczy były niemal takie same, co jej. Czarna szata dodawała mu elegancji i powagi. Jego postawa emanowała wyższością. Wygląda tak na oko na czterdzieści lat-pomyślała.
Zaś kobieta była wysoka i szczupła. Ubrana w niebieską garsonkę, która idealnie współgrała z jej kolorem oczu tak podobnych do oczu jej syna. Wyglądała po prostu ślicznie i szykownie jednocześnie. Brązowe włosy miała upięte w idealny kok. Uśmiechnęła się niepewnie i również podeszła. Mark Dark uścisnął delikatnie rękę Gryfonce, a Lidia po krótkim zastanowieniu przytuliła ją do siebie. Dziwnie się czuła widząc swoich prawdziwych rodziców. Dopiero teraz dostrzegła podobieństwa pomiędzy nią, a nimi.
-Witaj Hermiono- zaczęła matka dziewczyny.
-Dzień dobry-odparła nieco oficjalnym tonem, jakby to była jej rozmowa o pracę. Kobieta wyczuła to i nieco przygasła. Całą czwórką usiedli i wtedy kelnerka podeszła do nich i przyjęła zamówienia ich rodziców.
-Z tego, co wiem to państwo chciało się ze mną widzieć.-Odezwała się, gdy kelnerka odeszła.
-Oczywiście-przytaknął jej ojciec.-Takie rzeczy nie przydarzają się codziennie i uznaliśmy z żoną, że powinniśmy porozmawiać osobiście niż bawić się w pisanie listów.-Odchrząknął.-Nie ukrywam, że jedną ze spraw, z którą tu przyszliśmy jest to, że akceptujemy cię, jako naszą córkę i nalegam, abyś zgodziła się na zmianę nazwiska.
Nie podobał się jej jego władczy ton. Przypominał jej trochę ojca Draco. Był taki wyniosły i dumny. Lidia spojrzała na nią przepraszająco, ale się nie odezwała. Natomiast wtrącił się Will:
-Mamo, a Hermiona będzie mogła u nas zamieszkać prawda? Pokazałbym jej swój pokój i ogród i staw za domem-młody bardzo się nakręcił na wizję oprowadzenia siostry po włościach.
-Oczywiście, jeśli tylko będzie chciała-odparła rodzicielka.
-Na pewno będzie chciała, prawda?
Jego niebieskie oczy błagały ją, aby się zgodziła. Po raz kolejny nie wiedziała, co ma powiedzieć. Praktycznie stawiają ją przed faktem dokonanym. Nie chciała zmieniać nazwiska, ale wiedziała, jakie to ważne dla arystokratycznej rodziny. Nikt z jej członków nie powinien nosić mugolskiego nazwiska. A do tego zmiana domu? To było za dużo. Nie chciała tego. Nie teraz. Westchnęła.
-Nie zgadzam się na zmianę nazwiska-zauważyła, że ojciec się spiął.-A, co do mojego mieszkania to… ja nie wiem, co o tym mam myśleć. Ja… nie powiedziałam rodzicom o tym, że rozmawiałam z wami.
-Teraz to my jesteśmy twoimi rodzicami-chłodny ton głosu pana Dark na pewno nie wpływał na nią kojąco.
-Wy jesteście moimi BIOLOGICZNYMI rodzicami-odparła równie chłodno.-To nie wy mnie wychowaliście. Jestem niezmiernie wdzięczna, że zdecydowaliście się mnie zaakceptować, ale jest mi trudno myśleć, że ludzie, z którymi mieszkałam do tej pory nie są moimi prawdziwymi rodzicami. A tak przy okazji, jak to się stało, że zostałam wychowana przez kogoś innego, niźli nie przez was?-Na odległość można było wyczuć gorycz i butność w jej głosie. Całą postawą emanowała chłodem. Zupełnie jak ojciec.
-Ponieważ jak byłaś mała to zostałaś porwana- odparła drżącym głosem kobieta. W oczach miała łzy.-Zrobiliśmy wszystko, aby cię odnaleźć, ale na próżno. Nie wiedzieliśmy nawet, że żyjesz. Straciliśmy wszelką nadzieję. Odzyskaliśmy ją niedawno. Jak zauważyłam twoje zdjęcia w Proroku Codziennym stwierdziłam, że jesteś za bardzo podobna do mnie. Odżyła we mnie nadzieja. Postanowiłam to sprawdzić i jak się okazało nie chciałaś nam wierzyć, a teraz… jestem taka szczęśliwa, że mogę cię mieć przy sobie!-Teraz łzy obwicie spływały po jej policzkach. William przytulił się do matki. Sam miał łzy w oczach, ale dzielnie z nimi walczył. Pan Dark był tylko odrobinę poruszony, ale emanował spokojem i jakże drażniącą wyniosłością.
Hermiona nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Współczuła kobiecie, ale za dużo od niej żądali naraz. Musiała wszystko dobrze przemyśleć. Takiej dycyzji nie podejmuje się w biego.
Nagle zauważyła, że do stolika obok podeszła elegancka para. Państwo Malfoy przywitali się z synem, po czym skierowali się do ich stolika. Ojciec Dracona odziany był w połyskującą czarną szatę. Długie, idealnie proste włosy opadały mu na ramiona. Na twarzy igrał mu delikatny uśmieszek. Narcyza zaś w granatowej garsonce wyglądała iście kobieco. Jasne włosy miała do połowy spięte. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Gryfonka wstała. Nie miała ochoty na dalszą rozmowę z rodzicami., a zwłaszcza z rodzicami zarozumiałego Ślizgona.
-Muszę już iść. Ja… przemyślę wszystko i dam wam znać, co o tym myślę. Teraz proszę mi wybaczyć. Willu idziemy.
Chłopiec nieco zrezygnowany wstał.
-Cóż za spotkanie-zagadnął Lucjusz.-Witaj Marku, Lidio. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? Chcieliśmy wraz z żoną pogratulować wam odnalezienia córki-jego szare oczy zaszczyciły ją na dłużej niż to było konieczne. Poczuła się zmieszana.
-Witam państwa serdecznie-usłyszała głos Draco. Podszedł do jej ojca i uścisnął mu rękę, a jej matkę delikatnie ucałował w dłoń.
-Witaj Draco- zagadnęła kobieta.-Chyba znasz naszą córkę?
-O tak-przytaknął żarliwie. Dziewczyna zarumieniła się, co nie uszło uwadze pozostałych osób.
-Oni się ze sobą całowali!-Palnął bez namysłu brat Hermiony. Wszystkie oczy skupiły się na nich.
Gryfonka była czerwona po same cebulki włosów, a Malfoy z ujmującym uśmiechem patrzył się na nią. Miała ochotę wylać na niego to kremowe piwo, które trzymała w ręce. Na twarzy Marka, Lidii i Narcyzy widniał szeroki uśmiech. Will miał niepewna minę. Twarz Lucjusza nie wyrażała nic, bez słowa zabrała swoje rzeczy i skierowała się ku wyjściu. Słyszała jak ojciec woła ją, aby natychmiast wróciła, ale nie posłuchała. Usłyszała, że ktoś za nią biegnie. William złapał jej rękę. O dziwno nie była na niego zła za to, co powiedział, a powinna. Może to wina tego, że od zawsze chciała mieć rodzeństwo? Nie wiedziała.
-Czyli od dziś mam się do ciebie zwracać Dark?-Usłyszała tak dobrze znany jej głos tuż za plecami. Jednak nie odwróciła się. Pociągnęła brata w stronę zamku.-Masz zamiar mnie ignorować?-I znów mu nie odpowiedziała. Bawiła ją jakaś dziwna nutka w jego głosie. Usłyszała jak biegnie. Poczuła, że łapie ją za ramiona, odwraca ku sobie.- Nie ignoruj mnie-zagroził.
-Bo, co mi zrobisz?-Spytała złośliwie.
On tylko teatralnie przewrócił oczami i powiedział Willowi, żeby ją puścił. Usłuchał, a wtedy zrobił coś, czego ona się w ogóle po nim nie spodziewała. Złapał ją za nogi i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęła krzyczeć, aby ją postawił na ziemi, ale on tylko lekko poluźnił uścisk tak, że miała wrażenie, że zaraz spadnie i dla odmiany zaczęła krzyczeć, żeby ją trzymał. Malfoy z uśmiechem na ustach poniósł ją w stronę zamku rozmawiając z jej bratem na błahe tematy zupełnie ignorując jej krzyki.
No nieźle pisarko <3 Nie mogę się doczekać dalszej części :D
OdpowiedzUsuńA no właśnie nie wydajesz jakiejś książki czy coś? :D