wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział V

Tyle pomysłów... a jedynym wrogiem jest czas. Czekam na wasze komentarze :D - Lisa 
***
-Czy ja wam, aby nie przeszkadzam?-Zimny głos potoczył się echem po korytarzu. Hermiona odepchnęła natychmiast chłopaka od siebie.
     Hardo spojrzała na nauczyciela udając, że nic się nie stało. Czuła jak jej płoną uszy. W duchu cieszyła się, że miała rozpuszczone włosy. Pomyślała, że z perspektywy osoby trzeciej musieli być w dwuznacznej pozycji.
     Malfoy nawet się nie zmieszał. Cyniczny uśmiech igrał mu na jakże kuszących ustach. Stalowoszare tęczówki błyszczały. Spojrzał na dziewczynę opartą o ścianę. Miała zarumienione policzki. Zielone oczy iskrzyły się. Patrzyła na nauczyciela Eliksirów z lekkim zakłopotaniem, po czym przywdziała maskę obojętności. Nie mógł wyczytać z jej twarzy żadnych emocji. Oderwała się od ściany i stanęła przed profesorem.
-Skądże profesorze. Właśnie chciałam się pożegnać…
-Istotnie-mruknął nauczyciel, a jej policzki okrył delikatny rumieniec.-Radzę niezwłocznie oddalić się do swoich sypialni inaczej będę zmuszony już pierwszego dnia dać wam obojgu szlaban. Podejrzewam, że dyrektor nie będzie zadowolony, iż wybrał was na Prefektów Naczelnych.-Jego zimny i spokojny ton sprawiał, że Hermiona była coraz bardziej zażenowana. Wkurzało ją, że Malfoy dalej stał niewzruszony zaistniałą sytuacją.
-Dobranoc panie profesorze.-Po tych słowach wyminęła nauczyciela Eliksirów.
     Draco patrzył w ślad za oddalającą się dziewczyną z mieszanymi uczuciami. Zdawał sobie sprawę, że zaczyna tracić kontrolę nad emocjami za każdym razem, gdy ją widział. Sprawa robiła się niebezpieczna, a przecież chciał ją wykorzystać, zabawić. Jednak ta uparta Gryfonka miała w sobie coś, co kazało mu się zatrzymać i zastanowić nad sobą. Mógł mieć każdą dziewczynę. Każda chciała być jego-z wyjątkiem Granger. Wiedział, że ona coś ma do niego. Może słabość? Jeśli tak, to ją wykorzysta.
-Ja też już pójdę. Muszę się przygotować, bo mam nocną wartę.-Już miał odejść, lecz powstrzymał go głos opiekuna.
-Zadaniem twoim i panny Granger jest patrolowanie korytarzy. Obyś o tym nie zapomniał -Ślizgon zauważył delikatny uśmiech błądzący po twarzy mężczyzny. Jego ciemne oczy przez chwilę świdrowały go wzrokiem, po czym wyminął go i zniknął za najbliższym zakrętem.
     Chłopak westchnął. Przed nim wciąż jest kilka godzin sam na sam z tą dumną Gryfonką. Uśmiechnął się. Tak wiele okazji… grzechem byłoby z nich nie skorzystać. Chociaż z drugiej strony… może tym razem odpuścić i sprawić by ta cała Granger myślała o nim przez resztę nocy i cały dzień? Hmn… kusząca propozycja. Widać będzie się nudził, aż do zakończenia ich nocnej zmiany. Miał nadzieje, że jego jakże szlachetne poświęcenie przyniesie oczekiwany skutek.
*****
     Ta kilkugodzinna warta nie okazała się, aż tak okropna jak przypuszczała. Malfoy okazał się przyzwoitym człowiekiem i nie próbował się do niej w żaden sposób dobrać. Prawdziwy dżentelmen. Prychnęła. Zdziwiła ją jego obojętność. Zdawał się w ogóle nie zwracać na nią uwagi, chyba, że wymagały tego okoliczności. Jednak nie uszedł jej uwadze fakt, że on nieustannie się jej przyglądał ilekroć myślał, że ona tego nie widzi.
     Przez kilka następnych dni unikała jego jak ognia. Stwierdziła z satysfakcją, że jej się to udało. Z wielkim trudem opanowywała chęć choćby zerknięcia na niego. Skupiła się na nauce i Willu oraz czytaniu książek w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Jednego z niewielu miejsc, w których nie musiała się bać, iż nieprzyzwoicie przystojny arystokrata ją osaczy. Cieszyła się, że póki, co nie mają kolejnych wart nocnych. W końcu do Hogwartu przybyli aurorzy. Hermiona z lekkim zdziwieniem przyjęła fakt, że jednym z nich jest Lucjusz Malfoy. Jak się okazało głowa rodziny tlenionej fretki chciał się jakoś „przyczynić” dla społeczeństwa, więc Ministerstwo zesłało go do szkoły, gdzie był pod kuratelą samego Dumbledore‘a. Gdy dowiedział się o tym Harry to tylko zacisnął usta i przyjął ten fakt lekkim skinieniem głowy. Ginny w ogóle się tym nie przejęła. Za to jej brat wybuchł gwałtownym oburzeniem i dopiero Hermiona przemówiła mu do rozumu.
     Dziewczynę męczyła jeszcze jedna sprawa-list, a mianowicie to, co jest w nim zawarte. Musi komuś powiedzieć o nim, bo ta tajemnica była jej nader uciążliwa. Zrobię to dzisiaj-postanowiła.-Dziś wyjawię im prawdę.
-Muszę z wami porozmawiać-oznajmiła zielonooka Gryfonka. Troje przyjaciół popatrzyło na nią z zaciekawieniem. Widać było, że jest zdenerwowana.
-Co się stało?-Spytała zatroskana Ginny.
     Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko nakazała im gestem, aby poszli za nią. Poprowadziła ich na błonia. Nie odzywała się całą drogę.
     Popołudniowe słońce zachęcało uczniów do siedzenia na powietrzu i korzystaniu z ostatnich pogodnych chwil oraz wyrwania się ze ścian zamku, zwłaszcza, jeśli ostatnią lekcją piątkowego dnia były Eliksiry ze Snape’em. Starsza Gryfonka usiadła pod ich ulubionym drzewem, a oni usiedli obok.
-Miona mów, co się stało-niecierpliwił się Ron.
     Harry szturchnął go łokciem dając znak, że zachowuje się nietaktownie. Rudzielec zmieszał się. Hermiona była spięta. Widać to było w jej sztywnej pozie. Skojarzyła im się z jakąś arystokratką, która bije się z myślami i zastanawia się, co powiedzieć. Dziewczyna wyciągnęła z torby list i podała go Ginny i poprosiła, aby ta odczytała go na głos.
-To list, który dostałam od Bleisa w pociągu, jak jechaliśmy do Hogwartu.
     Ruda Gryfonka zaczęła czytać.
                                                                 „Panno Granger!
                 Spełniłem Pani prośbę i dokonałem niezbędnych czynności 
w celu przeprowadzenia badań nad Pani pochodzeniem. Wynik 
analizy jest niezaprzeczalny. Otóż z wyników tychże badań 
jasno wynika, że państwo Jean i Joseph Granger nie są 
Pani biologicznymi rodzicami. Te same badania potwierdziły, że są 
nimi państwo Mark i Lidia Dark, jak zawzięcie twierdzili przy naszej
 rozmowie sprzed półtora miesiąca. Badania przeprowadzono kilka razy 
w celu wykluczenia pomyłek. Informuję również, że syn 
państwa Dark niejaki William jest Pani biologicznym bratem. 
Z racji tego, że pochodzi Pani z wielce szanowanej i starej rodziny
 czysto krwistych czarodziei uprasza się, aby Pani zmienić 
nazwisko na właściwe. W tym celu proszę zgłosić się do 
Departamentu Danych Personalnych. W razie jakichkolwiek 
pytań proszę śmiało pisać lub kontaktować się ze mną przez mojego syna.


Szef Wydziału Badań nad Pochodzeniem Czarodziei 
w Departamencie Danych Personalnych
Anthony Zabini 


PS: Państwo Dark proszą o spotkanie w najbliższą sobotę o piętnastej, w 
Hogsmeade w Trzech Miotłach.”
     Miny na twarzach przyjaciół były podobne. Wyrażały bezbrzeżne zdziwienie, co wywołało nikły uśmiech na twarzy Hermiony. Pierwsza odezwała się Ginny:
-Mionka, jesteś arystokratką!
-Niestety-mruknęła zrezygnowana. Niby, z czego miała się cieszyć? Przez tyle lat była traktowana jak mugolaczka, dlatego chciała wszystkim pokazać, iż mimo jej pochodzenia okazała się najzdolniejszą uczennicą. A teraz? Wszyscy to przypiszą temu, że jest czystej krwi czarodziejką.
-To cudowna wiadomość!-Wykrzyknął Ron, a widząc jej miażdżące spojrzenie dodał ciszej-spójrz na to z tej strony. Ta tleniona fretka nie będzie ciebie więcej wyzywać. Teraz skoro jesteś czystej krwi stracił ku temu argument.
     Zielone oczy dziewczyny prześlizgnęły się po ich twarzach. Ze spojrzenia Harry’ego i Ginny odczytała, o czym myślą. Malfoy przecież już przestał ją wyzywać. Co więcej zaczął wykazywać zainteresowanie jej osobą, a przecież nie wiedział, że tak naprawdę jest arystokratką. Malfoy zainteresował się szlamą… tego jeszcze nie było. Przez jej myśli przemknęło wspomnienie ich ostatniego pocałunku. Zrobił się jej gorąco.
-A ty, co taka czerwona?-Spytał podejrzliwie rudzielec.
-Ron-zaczęła ostrożnie. Teraz czekało ją najtrudniejsze zadanie.-Muszę ci coś powiedzieć. Coś, co ma związek z Malfoy’em.
*****
     Była naiwna, głupia i wściekła. Jak mogła podejrzewać, że on mógłby przyjąć wszystko spokojnie? Może jeśliby chodziło o kogoś innego, a nie o tlenioną fretkę. Uśmiechnęła się w duchu. Za to jakże przystojną tlenioną fretkę.
-Jak w ogóle mogłaś się z nim zadawać?-Nie mógł w to uwierzyć. Hermiona szła pospiesznie korytarzem chcąc jak najszybciej dojść do swojego dormitorium, ale on nieodłącznie szedł tuż za nią i prawił jej kazanie, które miała po dziurki w nosie.-Myślałem, że jesteś bardziej inteligentna. Malfoy pobawi się tobą, a jak się znudzi to rzuci w kąt jak niechcianą zabawkę i wtedy przylecisz do mnie, aby się wypłakać. Albo zacznie cię wykorzystywać jak jakąś dziw…
    Gryfonka błyskawicznie odwróciła się i uderzyła chłopaka w nos. Pod jej uderzeniem rudzielec zachwiał się. Z twarzy dziewczyny wyzierała wściekłość, a z oczu bił chłód. Ron trzymał się za nos, z którego leciała krew.
-Nie waż się mnie więcej obrażać-zagroziła.- Twoje domysły sprawiają, że chce mi się wymiotować z twojej głupoty. To, że nie potrafisz pogodzić się z rzeczywistością to nie moja wina.
     Odwróciła się w zamiarze opuszczenia chłopaka, ale powstrzymał ją jego zjadliwy głos.
-Więc idź do tego SWOJEGO Malfoy’a!-Nie omieszkał podkreślić przedostatniego słowa.
-A żebyś wiedział, że pójdę!-Krzyknęła.-W przeciwieństwie do ciebie on ma na tyle przyzwoitości, że nie wyzywa mnie od prostytutek i od jakiegoś czasu w ogóle mnie nie obraża!
-Teraz widzę, ze rzeczywiście płynie w tobie arystokratyczna krew-zauważyła pogardę w jego oczach, -ale dziewczyno, na Merlina ogarnij się! Ta podła szumowina obrażała cię przez sześć lat!
-Wisz, co? Nie chcę tego dłużej słuchać. Najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywaj. Skoro nie potrafisz zaakceptować mnie taką, jaką jestem to już chyba koniec naszej przyjaźni.-Nie chciała tego mówić, ale jej wściekłość sięgnęła granic możliwości. Czara się przelała.
     Zauważyła z dziką satysfakcja, że zabolały go jej słowa. Nic to ją jednak nie obchodziło. Nie miała wyrzutów sumienia. Na razie.
-Więc to koniec?-Spytał cicho. W jego głosie wyczuła żal, który próbował skryć za obojętnością.
-Tak-przytaknęła twardo.
-Niech tak będzie. Teraz możesz bez przeszkód lecieć do Malfoy’a i rzucić się mu w ramiona.-Rzekł kąśliwie.
-Nienawidzę cię-odparła i pobiegła pozostawiając swojego byłego przyjaciela z pogardą i ledwo skrywanym bólem w oczach.
     W swoich miała łzy. Łzy złości. Otarła je rękawem niebieskiej bluzy, lecz nagle wpadła na kogoś i by się wywróciła, gdyby nie złapały ją silne ręce. Należały one do szarookiego mężczyzny o blond włosach… Na Merlina! To przecież Lucjusz Malfoy!-Pomyślała z przerażeniem.
-Przepraszam-odparła szybko i odsunęła od niego.
     Wtedy zauważyła, że obok niego stała jego młodsza kopia. W białej koszuli i ciemnych spodniach wyglądał nader elegancko i pociągająco. Chłopak spoglądał na ojca z dziwnym wyrazem twarzy. Lucjusz natomiast z czarującym uśmiechem przyglądał się dziewczynie, po czym odparł:
-Nie masz, za co przepraszać. Wybacz, ale wraz z Draco usłyszeliśmy twoją i tego rudego chłopaka-po jego twarzy przebiegł paskudny grymas, który po chwili zniknął-rozmowę.-Po tych słowach zbliżył się do niej.
-Ja…
     Powoli ogarniała ją panika. Dziwnie się czuła, gdy tak ją obejmował. Chciała od niego uciec, ale on mocno ją trzymał. Nagle poczuła, że ktoś łapie ją za łokieć i przyciąga ją do siebie. Draco ciągle patrzył na ojca nie wypuszczając jej z rąk.
-Ojcze pozwolisz, że zajmiemy się własnymi sprawami? Nie chcę po raz kolejny odwalać wszystko za Granger, nie ważne jak bardzo potrafi być słodka.-Dodał lekko ironicznie.
     O co chodzi Draconowi? Przecież to ona musiała za niego wszystko robić. Już w pociągu musiała przeprowadzić sama spotkanie prefektów, bo jaśnie łaskawy blond-arystokrata zajmował się wszystkim innym prócz obowiązkami. Nabrała powietrza, aby się odezwać, ale powstrzymało ją mocne ściśnięcie ramion. Domyśliła się, że dawał jej do zrozumienia, żeby milczała. Nie wiedziała, czemu go posłuchała. Może to jego perfumy działały tak na nią, że staje się mu w pewnym sensie uległa?
-A teraz wybacz, ale musimy omówić kilka spraw związanych z balem.
     Po tych słowach skinął ojcu głową i pociągnął ją za sobą. Odeszli zostawiając Lucjusza Malfoy’a z zamyślonym wyrazem twarzy. Gdy znaleźli się daleko od arystokraty Hermiona nie wytrzymała i zapytała:
-Dlaczego okłamałeś ojca? Przecież to ja za ciebie muszę wszystko robić..
-Posłuchaj mnie-odezwał się. Miał bardzo poważną minę. Spoglądał na nią tymi swoimi stalowoszarymi oczami sprawiając, że zamarła. Zacisnęła usta.-Mój ojciec jest eee... specyficznym człowiekiem. Musisz trzymać się od niego z daleka. Nie chcę, aby stała ci się krzywda.
-Dlaczego?
-Hermiono, ja...

1 komentarz:

  1. zaczyna się robić coraz ciekawiej ! do akcji wkracza Lucjusz <3 weny życzę xd

    OdpowiedzUsuń

Ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla Ciebie to raptem kilka chwil - dla mnie mnóstwo motywacji :)